btw, nikogo nie obrażam, wszystko na potrzeby tekstu.
________
- Mam dla ciebie urodzinową niespodziankę! - krzyknęła moja przyjaciółka, kiedy tylko przekroczyła próg mojego pokoju.
- Co to takiego? - zapytałam z entuzjazmem. Urodziny miałam jutro, ale to nie znaczy, że pogardzę prezentem, który otrzymam dzień wcześniej.
- Coś, co bardzo ci się spodoba... - Tak! Tylko żeby to nie był jakiś kubek, bo zabiję. Kubków to ja mam już... po dziurki w nosie.
- 2 bilety na jutrzejszy koncert w Londynie! - oznajmiła i zaczęła wyciągać jakąś kopertę z torebki. Pozostało pytanie: czyj to koncert? Skoro obie miałyśmy n niego iść (innej opcji nie widzę), a ona tak się tym jara... O NIE.
- Juls, przecież my słuchamy całkiem innej muzyki. Czyj to koncert? - zapytałam podejrzliwie.
- Uhm... One Direction... - już miałam coś powiedzieć, ale nie dała mi dojść do głosu. - Meg, nie udawaj, że ich nie lubisz. Widziałam ich piosenki w twoim telefonie. W dodatku bilety są już kupione. Mam nawet wejściówki dla VIP-ów... - przewróciłam oczami. Miałam ich JEDNĄ piosenkę, w dodatku cover, więc już nic nie rozumiem. Z uwagi na Julię, nie mówiłam na nich nic złego, bo ona ich ubóstwia, ale gdybym mogła, to miałabym wiele do powiedzenia.
- No proszę, zrób to dla mnie... - zaczęła mnie prosić. Dobra, wiem, że to jej wielkie marzenie, żeby zobaczyć piątkę tych oszołomów, więc zgoda.
- Ostatni raz tak się dla ciebie poświęcam. - rzuciła się na mnie i zaczęła przytulać. Mam nadzieję, że nie będzie tak źle.
- Coś, co bardzo ci się spodoba... - Tak! Tylko żeby to nie był jakiś kubek, bo zabiję. Kubków to ja mam już... po dziurki w nosie.
- 2 bilety na jutrzejszy koncert w Londynie! - oznajmiła i zaczęła wyciągać jakąś kopertę z torebki. Pozostało pytanie: czyj to koncert? Skoro obie miałyśmy n niego iść (innej opcji nie widzę), a ona tak się tym jara... O NIE.
- Juls, przecież my słuchamy całkiem innej muzyki. Czyj to koncert? - zapytałam podejrzliwie.
- Uhm... One Direction... - już miałam coś powiedzieć, ale nie dała mi dojść do głosu. - Meg, nie udawaj, że ich nie lubisz. Widziałam ich piosenki w twoim telefonie. W dodatku bilety są już kupione. Mam nawet wejściówki dla VIP-ów... - przewróciłam oczami. Miałam ich JEDNĄ piosenkę, w dodatku cover, więc już nic nie rozumiem. Z uwagi na Julię, nie mówiłam na nich nic złego, bo ona ich ubóstwia, ale gdybym mogła, to miałabym wiele do powiedzenia.
- No proszę, zrób to dla mnie... - zaczęła mnie prosić. Dobra, wiem, że to jej wielkie marzenie, żeby zobaczyć piątkę tych oszołomów, więc zgoda.
- Ostatni raz tak się dla ciebie poświęcam. - rzuciła się na mnie i zaczęła przytulać. Mam nadzieję, że nie będzie tak źle.
***
Następnego dnia, 15:30, Londyn
Koncert miał zacząć się za godzinę, a my stałyśmy w korku. Całe szczęście, że już nie siedziałyśmy w pociągu. Miałyśmy 5 godzin jazdy za sobą, więc londyńska taksówka to nic.
Przed wejściem było mnóstwo dziewczyn z plakatami i kolorowymi koszulkami. Doprawdy, to żałosne. Nie pasuję to z moimi czarnymi ubraniami, glanami i mocnym makijażem. Specjalnie się tak ubrałam, żeby żadnemu z tych słitaśnych chłopaczków nie przyszło do głowy się do mnie odezwać. Przedarłyśmy się przez tłum, aż pod samą scenę. Po jakimś czasie koncert się zaczął. Było głośno i duszno, te wariatki darły się jak opętane i ciągle na mnie napierały. Wiele z nich nawet płakało. No to to nie jest normalne. Do tego jeszcze oni... Ubrani w rurki i urocze koszulki, z tymi swoimi nażelowanymi fryzurami. I to mają być faceci? A to ich zawodzenie, błędnie nazywane śpiewaniem, to już w ogóle jakiś żart.
Skończyli po 3 godzinach. Widziałam, że od czasu do czasu się na mnie patrzyli. Ta, ciekawe, co mogli myśleć? Przyszła taka z mordem w oczach, ma miejsce w VIPach, a bardziej interesuje ją jej telefon. Najgorsze jest to, że jeszcze muszę iść za kulisy, bo Julia nie da mi żyć. Zaciągnęła mnie do jakiegoś pomieszczenia i ustawiłyśmy się w kolejce. Fajnie wchodzę w dorosłość, 18 lat, a ja czekam na autograf od jakże cudownych gwiazdeczek. Wreszcie nadeszła nasze kolej. Super, aż zgubiłam buty z tej radości. Podeszłyśmy do stołu, gdzie siedzieli ci debile. Z bliska byli jeszcze brzydsi niż na zdjęciach, którymi bombardowała mnie Juls. Tylko wziąć maczugę, walnąć ich w te ryje, a potem wrzucić do studni. Wyciągnęłam kartkę na autografy. W końcu będę mogła je sprzedać, kasa zawsze się przyda.
- Hej, co tam? - rzucił Liam (przeklinam się za to, że znam ich imiona), podpisując się.
- Będzie lepiej, kiedy stąd wyjdę. - odpowiedziałam chłodnym tonem, a on się zaśmiał, myśląc, że to żart. Kretyn. Przesunęłam się w bok. Farbowana Barbie, łuhuh.
- Widziałem cię ze sceny... Nie bawiłaś dobrze na naszym koncercie?
- Nie, no co ty, zdawało ci się. - odetchnęła z ulgą, a wtedy ja dodałam - Bawiłam się FATALNIE. - uśmiech zszedł mu z twarzy i popatrzył na mnie podejrzliwie, ale ja podchodziłam już do tego turka- Zayna.
- Nie lubisz nas. - powiedział tylko, ale dał mi swój autograf.
- Jesteś mądrzejszy niż na to wyglądasz. - uśmiechnęłam się sztucznie i odeszłam. Teraz Louis.
- Co robiłaś na tym koncercie, skoro nas nie lubisz? - zapytał.
- Pisałam SMS-y?
- Nie, chodzi mi o to: po co tu przyszłaś? - czyżby się zirytował? Nie moja wina, że nie umie precyzować pytań.
- Obchodzę swoją osiemnastkę.
- Ooo, wszystkiego najlepszego! - wstał mi mnie przytulił. Zesztywniałam.
- Nigdy. Więcej. Mnie. Nie. Dotykaj. - powiedziałam, na co on natychmiast mnie puścił. Teraz został mi już tylko mój ulubieniec - Haaarry. Jego najbardziej nie lubię. Wziął ode mnie kartkę, "przypadkowo" dotykając przy tym moją dłoń. Popatrzył na mnie "zalotnie" (czyli jakby usiadł na kaktusie) i wyszczerzył się. Miałam ochotę dać mu w ryj.
- Twój tata musi być złodziejem. - uniosłam tylko brwi. - Bo ukradł wszystkie gwiazdy i zamknął je w twoich oczach. - o błagam.
- A twój tata musi być piekarzem. - zaczęłam.
- Czemu..? - zapytał ostrożnie, oddając mi kartkę.
- Bo upiekł takiego suchara. - trafiony- zatopiony! Zostawiłam go z osłupiałą miną i wyszłam, trzaskając drzwiami.
- Hej, co tam? - rzucił Liam (przeklinam się za to, że znam ich imiona), podpisując się.
- Będzie lepiej, kiedy stąd wyjdę. - odpowiedziałam chłodnym tonem, a on się zaśmiał, myśląc, że to żart. Kretyn. Przesunęłam się w bok. Farbowana Barbie, łuhuh.
- Widziałem cię ze sceny... Nie bawiłaś dobrze na naszym koncercie?
- Nie, no co ty, zdawało ci się. - odetchnęła z ulgą, a wtedy ja dodałam - Bawiłam się FATALNIE. - uśmiech zszedł mu z twarzy i popatrzył na mnie podejrzliwie, ale ja podchodziłam już do tego turka- Zayna.
- Nie lubisz nas. - powiedział tylko, ale dał mi swój autograf.
- Jesteś mądrzejszy niż na to wyglądasz. - uśmiechnęłam się sztucznie i odeszłam. Teraz Louis.
- Co robiłaś na tym koncercie, skoro nas nie lubisz? - zapytał.
- Pisałam SMS-y?
- Nie, chodzi mi o to: po co tu przyszłaś? - czyżby się zirytował? Nie moja wina, że nie umie precyzować pytań.
- Obchodzę swoją osiemnastkę.
- Ooo, wszystkiego najlepszego! - wstał mi mnie przytulił. Zesztywniałam.
- Nigdy. Więcej. Mnie. Nie. Dotykaj. - powiedziałam, na co on natychmiast mnie puścił. Teraz został mi już tylko mój ulubieniec - Haaarry. Jego najbardziej nie lubię. Wziął ode mnie kartkę, "przypadkowo" dotykając przy tym moją dłoń. Popatrzył na mnie "zalotnie" (czyli jakby usiadł na kaktusie) i wyszczerzył się. Miałam ochotę dać mu w ryj.
- Twój tata musi być złodziejem. - uniosłam tylko brwi. - Bo ukradł wszystkie gwiazdy i zamknął je w twoich oczach. - o błagam.
- A twój tata musi być piekarzem. - zaczęłam.
- Czemu..? - zapytał ostrożnie, oddając mi kartkę.
- Bo upiekł takiego suchara. - trafiony- zatopiony! Zostawiłam go z osłupiałą miną i wyszłam, trzaskając drzwiami.
Fajne urodziny, nie ma co.
______
Macie prezencik na Mikołajki, hoł hoł hoł.
Pozdrawiam osoby, które zaznaczyły, żebym nie dodawała jednoparta. Upsik, dodałam. Co teraz?
Taaaa... Pewnie i tak będzie mało komentarzy, bo po co odwdzięczać się Ivy za to, że się motywuje i dodaje to dla Was. Jakoś to przeżyję.
A normalnych notek na blogu nie będę dodawać częściej, bo nie mam czasu. Albo wybaczycie i będziecie czekać, albo żegnam, nikt nie zmusza Was do czytania.
______
Macie prezencik na Mikołajki, hoł hoł hoł.
Pozdrawiam osoby, które zaznaczyły, żebym nie dodawała jednoparta. Upsik, dodałam. Co teraz?
Taaaa... Pewnie i tak będzie mało komentarzy, bo po co odwdzięczać się Ivy za to, że się motywuje i dodaje to dla Was. Jakoś to przeżyję.
A normalnych notek na blogu nie będę dodawać częściej, bo nie mam czasu. Albo wybaczycie i będziecie czekać, albo żegnam, nikt nie zmusza Was do czytania.
+ macie focie, czujcie magię świąt.
PS. Sorry, że jestem taka marudna i chamska, ale jestem chora po raz milionowy w tym roku szkolnym i jeszcze szkoła mnie ostatecznie dobija i.. wgl. Co Wam się będę żalić.
aah te sucharyy XD
OdpowiedzUsuńzwłaszcza jak je opowiadasz w prawie pustym autobusie, ty mnie niszczysz psychicznie xDD
ey to daj te kolejne opo co też było do wyboru ^^
Ni przejmuj się, ja też jestem chora, a na dodatek wczoraj byłam dentysty i w przyszłym tygodniu też muszę iść i w następnym, i w następniejszym, i w jeszcze następniejszym... dobra nie ważne.
OdpowiedzUsuńNormalnie rozwaliłaś mnie tym tekstem o piekarzu xD Zajebist! Ja to bym sie dopiero wkurzyła, jakby ktoś rzucił do mnie takim sucharem co Harry do niej xD Przecież to było żałosne :)
Ogólnie cały One Shot bardzo fajny. Dodaj jeszcze kiedyś coś w tym stylu :3
http://please-help-me-i-love-you.blogspot.com/
http://from-hatred-to-love.blogspot.com/
Ja na razie nie zachorowałam w tym roku szkolny, ale choroba idzie wielkimi krokami, bo kicham:(
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz ;p
http://and-little-things-1d.blogspot.com/
Najlepsza akcja co dał Louis spoko spoko xDD.Tyy.Jak WIESZ KTO zaprosi mnie na randke też sie za EMO przebiore ! xDDD
OdpowiedzUsuńNietypowe zakończenie, nie ma co :)
OdpowiedzUsuńKocham <3
BARDZO FAJNY ROZDZIAL :) ZAPRASZAM DO SIEBIE JESLI MASZ OCHOTE http://ifindyourlips.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńHahaha biedni chłopacy ;d przyznam się, uśmiałam się :D Pisz więcej taki one-shotów :D Pozdrawiam,Gosia ;)
OdpowiedzUsuń