ODWIEDZAJCIE 1D-ONE-STEP-TO-HELL.BLOGSPOT.COM

CZYLI MÓJ KOLEJNY BLOG Z OPOWIADANIEM O 1D!

ZAPRASZAM! ♥

niedziela, 23 września 2012

Chapter 11

Przezabawny widok to był, ale tylko przez pierwszą sekundę. Później już nie było tak wesoło. W całym pokoju porozrzucane były puszki po coli (i nie tylko), przeróżne papiery i okruszki. Sprawcy tego wydarzenia również znajdowali się w pomieszczeniu. Liam, Zayn i Niall spali na kanapie opierając się o siebie (czy raczej: przygniatając) i... dziwnie to wyglądało; Harry leżał rozwalony na fotelu i przytulał pluszowego kota, a Louis stał koło mnie z miną niewiniątka. Zaproponowałam, żeby obudzić chłopaków, na co Lou się zgodził, jednak po kilku nieudanych próbach stwierdziłam, że to nie ma sensu.
 - To może ich poprzenosimy? - zapytał Louis. No pewnie, bo on jest takim strongmanem, że da radę przenieść ich wszystkich.
 - Warto spróbować. - odpowiedziałam. Tylko po jaką choinkę ja ich chciałam w ogóle stąd zabierać? Jakby nie mogli kisić się we czwórkę w tym pokoju do rana. Zawsze tak jest - myślę jedno, a robię drugie. Witam w moim świecie. 


Na pierwszy ogień poszedł Harry, bo wyglądał na najlżejszego (wierzcie mi - to tylko pozory). Louis trzymał go za ręce, a ja za nogi. Raz lub dwa go upuściliśmy, ale on nadal spał. Wyczuwam w tym jakiś spisek. Ostawiliśmy go do jego pokoju; ja zeszłam na dół i czekałam na Lou, który strasznie długo był w pokoju kolegi. Nie wiem, co tam robił - przykrywał kołdrą, całował na dobranoc czy przebierał w piżamę - ale spokojnie przeżyję bez tej informacji. 
Jako drugi transportowany był Zayn, który przez cały czas robił dziwne miny. Zaczynam się go bać. Jego mimika twarzy jest zabójcza. On również się nie obudził (mimo że Louis raz zarył jego głową o schody). Dobra, idę o zakład, że oni coś knują. Albo się upili. 
 - Tak właściwie to czemu ty nie spałeś? - zapytałam podejrzliwie, gdy zabieraliśmy Liama (Niall był na samym dole, przygniatany dwójką kolegów, więc został na sam koniec). Liam... Taki rozważny, a dał się im wciągnąć do "zabawy". Siła woli, chłopie!
 - Czekałem na ciebie, w każdej chwili gotowy przyjść z odsieczą! - oburzył się w odpowiedzi i prawie upuścił kumpla. 
 - A to niby dlaczego? - ja i moja chora ciekawość. W tym czasie zdążyliśmy odstawić Liama i zacząć dźwigać Nialla, kolesia, który je najwięcej i... który chyba był z nich najlżejszy. Jeden wielki paradoks. 
 - Jak to: dlaczego? Jesteś dla mnie jak siostra: młodsza i wymagająca nadzoru - wyszczerzył się. Nie no, zna mnie od paru dni, a już mnie traktuje jak siostrę. Nie skomentuję. Pod drzwiami do królestwa Nialla, Louis puścił kolegę.
 - Ja tam nie wchodzę. Ten Bieber z plakatu mnie przeraża i dziwnie się patrzy. - oświadczył stanowczo.
 - Zostawisz mnie - swoją młodszą siostrę - samą?! - zapytałam spanikowana, ale on już zniknął w łazience. No super. Przecież nie zostawię Nialla śpiącego u wrót własnego pokoju. Przeziębi się chłopak i co będzie? Mogłabym go przeturlać po podłodze, w końcu to niewielka odległość. W końcu postanowiłam przeciągnąć go, trzymając za ręce. Gdyby jeszcze tak się nie miotał... Zdyszana dociągnęłam tego kloca do łóżka. Pozostaje kwestia umieszczenia na nim chłopaka. Podciągnęłam najpierw jego górną część (w senie Nialla, nie łóżka), a potem dół (przy okazji mało mnie te karateka nie kopnął w twarz). Już miałam się wyprostować, dumna ze swego wyczynu, kiedy Niall się odwrócił na bok, w moją stronę, robiąc przy tym taki zamach ręką, że mnie nią przygniótł. Bardzo, ale to bardzo niefajna sytuacja (i wcale nie powtarzam tego, by przekonać samą siebie). Byłam zgięta w pół, miażdżona tymi jego chuderlawymi ramionkami (kto by się spodziewał, że on jest taki silny?) i w dodatku zmęczona. Jeszcze trochę, a właduję mu się do wyra i zasnę. Chwila. Nie wierzę, że o czymś takim pomyślałam. Gwałtownie się wyprostowałam. Coś tu nie gra... Tak, nie opuściłam żaluzji. Naprawiłam swój błąd i wyszłam nie patrząc w stronę chłopaka. Muszę być wyczerpana, skoro nie panuję nad własną wyobraźnią. Poszłam do łazienki i stosunkowo szybko przygotowałam się do snu.

Musiałam wstać wcześnie rano, żeby przyszykować chłopakom śniadanie. Dzisiaj mieli jakieś podpisywanie płyt, koncert i masę innych rzeczy, więc musieli szybko się zebrać. Powoli wszyscy się schodzili. Dzięki informacjom od Maddie wiedziałam jakich dań mam nie robić i który z chłopaków co lubi. No właśnie, a propo Maddison... Poczekałam, aż zbierze się cała piątka.
 - Mielibyście coś przeciwko... - zaczęłam. Trochę peszyły mnie ich spojrzenia, wszystkie skupione na mnie. - gdyby moja koleżanka wpadła tu dzisiaj? Jest waszą wielką fanką, a w dodatku bardzo ją polubiłam, więc chciałabym spełnić jej marzenie. Więc co wy na to? - nadzieja w moim głosie była zbyt oczywista. Rano długo myślałam nad tą decyzją, ale skoro mam możliwość spełnić marzenie mojej - być może - przyszłej przyjaciółki, to czemu miałabym nie spróbować? Po krótkiej chwili odezwał się Harry.
 - Chcesz tu przyprowadzić... dziewczynę? - zapytał z błyskiem w oku. Oho.
 - Nie, Harry, szympansa jeżdżącego na wrotkach. No pewnie, że dziewczynę. - przewróciłam oczami. Zastanawiałam się, czy zauważył, że ja też jestem dziewczyną. Chociaż to w sumie nie jest specjalnie istotne.
 - W takim razie zgadzam się! - krzyknął, a reszta go poparła. 

Gdy chłopcy wyszli (żegnając się ze mną, jakby szli na wojnę), zadzwoniłam do Maddie. Zgodziła się przyjść (trochę marudziła, że chce iść na meet & greet z One Direction, ale jakoś ją przekonałam).
 - Oby ten twój prezent był wart mojego poświęcenia. - powiedziała tylko, więc podałam jej adres i umówiłyśmy się za 3 godziny. Postanowiłam w tym czasie posprzątać w salonie po wczorajszym patry hard. Nim się obejrzałam, Maddison zadzwoniła do drzwi.
 - Wow... - tylko tyle powiedziała, gdy wpuściłam ją do środka. Zdziwił ją pewnie rozmiar i wyposażenie domu, ale przywyknie. Oczywiście nie powiedziałam jej z kim mieszkam i czyja to chata. Dowie się, gdy zespół wróci z "pracy". Będzie miała dziewczyna niespodziankę...
W oczekiwaniu na powrót chłopaków, zdążyłyśmy obejrzeć dwa filmy ("Drive" i "Porwanie") i trochę pogadać. W końcu usłyszałam podjeżdżający samochód i głosy coraz bliżej drzwi.
 - Maddison... Poznaj moich współlokatorów...
_______ 
Taak... Mam nadzieję, że się podoba, bo pisałam go wczoraj, a jestem chora i moje IQ zostało wyżarte przez bakterie. Ale chyba nie jest tak tragicznie?
I... Taka jedna, jedyna prośba. Komentujcie. W tym tygodniu miałam mały kryzys jeśli chodzi o kontynuowanie opowiadania, a komentarzy nie przybywało ... Oczywiście rozumiem, że jest szkoła itd, ale komentarz zajmuje kilka chwil, a sądząc po wejściach nadal blog jest czytany. Więc o co chodzi?
Dobra, nie truję więcej, ale dziękuję tym, którzy nadal wytrwale komentują (: To głównie dzięki Wam opublikowałam dzisiaj ten rozdział.

I zapraszam jeszcze na tego bloga. Wzięłam tam ślub! xD

Miłego tygodnia! xxx

PS. Jakby kogoś to jednak interesowało to zdałam egzamin do bierzmowania ;D

niedziela, 9 września 2012

Chapter 10

Uzbroiłam się w dokładną instrukcję, jak dojść do parku (nie było daleko i już tam byłam, ale z moimi umiejętnościami mogłabym się zgubić nawet przechodząc na drugą stronę ulicy). Udało mi się dotrzeć na czas, mimo że 2 razy skręciłam nie tam gdzie trzeba. Z daleka zobaczyłam Maddison i mogłam dokładnie się jej przyjrzeć. Rude kręcone włosy sięgały jej do połowy pleców. Ubrana była dosyć ekscentrycznie (jak dla mnie) - długa spódnica w kolorowe wzorki, do tego rzemykowe sandały i luźna bluzka. Na rękach miała mnóstwo sznurkowych bransoletek. Cóż, wtedy w galerii mniej rzucała się w oczy. Kiedy mnie zauważyła, zaczęła machać ręką jak szalona. Pokonałam ostatnie dzielące nas metry, a wtedy ona uścisnęła mnie na powitanie (nie ma co, wylewna dziewczyna). Oczywiście od razu zasypała mnie różnymi pytaniami, zaczynając od tych standardowych (czyli co lubię jeść), po te najtrudniejsze (np. jaki jest mój ulubiony "rodzaj" drzew). Cierpliwie zaspokajałam jej ciekawość, opowiadając o spaghetti, tulipanach, brzozach, soku porzeczkowym, itd. W końcu wyszło na to, że opowiedziałam jej okrojoną wersję mojej historii. Polubiłam tę dziewczynę, chociaż jest dosyć energiczną hipiską i indywidualistką. W końcu wyczerpały jej się pomysły na pytania (choć myślałam, że to niemożliwe), więc teraz przyszła moja kolej. W sumie wyszło na to, że  lubimy prawie to samo. W jakiś pokręcony i niezrozumiały sposób pasujemy do siebie i się dopełniamy. O ile można to stwierdzić po dwóch spotkaniach (może to przyjaźń od pierwszego wejrzenia?). Maddie czyta książki i lubi podróżować. Idzie teraz na studia i chce być dekoratorką ogrodów. Kocha zwierzęta, rośliny i... One Direction. No tak, jak mogłam zapomnieć. Ale... To dobry sposób, by się czegoś o nich dowiedzieć (mój synu...).
 - A co możesz mi powiedzieć o chłopakach z tego twojego zespołu? - zapytałam, a ona przez chwilę się zastanawiała. To szykuje się wykład. Kiedy zaczęła mówić, starałam się nie wyłączyć, ale wśród "istotnych" informacji było dużo wstawek, typu: uroczy, słodcy, idealni, itp. Ale było też kilka rzeczy, które postanowiłam zapamiętać. Jak to, że Liam boi się łyżek (19 lat i boi się sztućców... Ciekawe czym je zupę. Wciąga słomką?), ale jest najrozważniejszy z całej grupy (coś o tym wiem), Niall lubił jeść i podobno jeśli się z tobą podzieli, to musi cię lubić, ale ogólnie jest jeszcze wrażliwy i kocha grać na gitarze. Zayn boi się wody, ale uwielbia przeglądać się w lustrze i ma bzika na punkcie swoich włosów. Louis często się wygłupia i jest najstarszy w zespole (ciekawe, bo nie zachowuje się tak), kocha marchewki. A Harry to ten najmłodszy, który ma rzekomo najwięcej fanek (to przez te dołeczki...), a także lubi koty.
 - Chciałabym ich kiedyś spotkać i poznać... - zakończyła swój monolog.
 - Um... Przecież poznałaś Zayna. - zauważyłam.
 - No tak, ale to było strasznie krótkie i nawet nie porozmawiałam z nim, bo gdzieś się spieszył. Chodzi mi o takie normalne poznanie... - trzeba szybko zmienić temat, zanim jej powiem to, czego nie powinnam.
 - To... Może powiesz mi jaki kraj chciałabyś odwiedzić? Albo jakie jest twoje marzenie? - jestem mistrzem improwizacji, pewnie się nie zorientowała. No błagam, stać mnie na więcej.
 - Chciałabym odwiedzić Francję. - tak, dziwne by było, gdyby chciała pojechać do Polski. - A moje marzenie... Oczywiście spotkać One Direction. - mogłam się tego spodziewać! Teraz będę mieć wyrzuty sumienia, bo mogę spełnić jej marzenie...
 - O rany, jest już ciemno! Mama mnie zabije, miałam do niej zadzwonić, a nie mm przy sobie telefonu. Kiedy się znowu zobaczymy? - Maddie zaczęła się już oddalać.
 - Napiszę ci. To do zobaczenia! - powiedziałam i zaczęłam wracać do domu. Tak, chyba mogę to nazywać domem. Przynajmniej na jakiś czas. Przez całą drogę oglądałam się za siebie. W pewnym momencie coś zaszeleściło między drzewami, ale potem ujrzałam zwykłą sowę (w środku Londynu. Wow.). Bez paniki. Nałożyłam kaptur na głowę i zaczęłam iść jak facet, ale wypadło to dosyć żałośnie. W dodatku stanęłam na rozstaju dróg i nie wiedziałam gdzie iść. Oczywiście, jak zawsze u mnie w takich momentach, zamiast sobie odtworzyć drogę w pamięci, ja przypomniałam sobie wers starej jak świat piosenki zespołu Feel, tak odnośnie mojej obecnej sytuacji. "Na rozstaju dróg stoi dobry Bóg, On wskaże ci drogę...". No jasne. Poszłam w lewo, bo mi raczej drogi nikt nie wskaże. Było już grubo po 22, gdy stanęłam pod drzwiami właściwego budynku. Strasznie długo rozmawiałyśmy z Maddie, a później jeszcze droga powrotna, podczas której trochę pobłądziłam, ale metodą prób i błędów wreszcie trafiłam tam gdzie trzeba. Weszłam, skradając się, jakbym była żółwiem ninja, ale potknęłam się o stojak na parasole, robiąc przy tym trochę hałasu. Zwiedziony podejrzanym dźwiękiem, w korytarzu pojawił się Louis i gdy mnie zobaczył, dosłownie rzucił się na mnie.
 - Vicky, tak strasznie się martwiłem! Nie mówiłaś, że nie będzie cię tak długo! - zrobił minę bezbronnego kociaka i zaprowadził mnie do salonu, gdzie ujrzałam przezabawny widok...
____________
G'day!
Przepraszam, że tak późno.
Wyjątkowo krótki rozdział... W dodatku chyba za dużo Feel'a dałam. Nie mogę go słuchać i pisać w tym samym czasie xD
Dedykuję ten rozdział... Niallerowi, który ma urodziny 13.09 xD Ta, ale on tego nie przeczyta, więc dedyk leci do... dreamsx33, która ma urodziny 12.09. Masz, ciesz się, jednokierunkowcu xD
Ankieta zamknięta! Było 59 głosów:

Harry
  16 (27%)
Zayn
  10 (16%)
Louis
  5 (8%)
Liam
  2 (3%)
Niall
  26 (44%)
Cóż, nadal nic nie zdradzę, co do przyszłości xD
Dobra, chyba nic więcej mądrego nie przychodzi mi do głowy, oprócz tego, że kocham Was i wasze komentarze, gdyby nie one to chyba dzisiaj bym tego nexta nie dodała...
A co do następnej notki to powinna się pojawić 22.09, ale nie obiecuję, bo mam egzamin do bierzmowania ;c
A jak Wam idzie w szkole? Mam nadzieję, że lepiej niż mi ;]
Miłego tygodnia. xxx