Naszą wycieczkę po sklepach zaczęłyśmy od wizyty w
Starbucks. Każda z nas wzięła po kawie i usiadłyśmy przy jednym z wolnych stolików. Zaczęłyśmy rozmawiać o różnych rzeczach, aż w końcu przypomniałam sobie słowa Maddie z naszej porannej rozmowy telefonicznej.
- Co chciałaś mi powiedzieć? - zapytałam ją.
- No cóż... Ja... - razem z Danielle zachęciłyśmy ją spojrzeniem. - Wygląda na to, że chyba też... muszę kupić sobie sukienkę, bo Zayn chciał, żebym z nim poszła na to wesele. - Mało nie zakrztusiłam się kawą, kiedy usłyszałam jej słowa.
- Serio? Jak to? - chciałam wyciągnąć od niej jakieś informacje.
- Wtedy jak mnie odprowadzał, dałam mu swój numer, tak na wszelki wypadek, jak on to określił, a potem napisał do mnie po kilku dniach i tak jakoś wyszło, że rozmawialiśmy dosyć często... - powiedziała i opuściła wzrok na swoją filiżankę. Albo mi się wydawało, albo Maddie się zarumieniła. Po tym zaczęłyśmy mówić z Dan, że się z tego cieszymy i że to wspaniała wiadomość (ale nie powiedziałam jej, że Zayn uważa ją za "kogoś specjalnego", niech sam jej to powie). Następnie dokończyłyśmy nasze napoje i ruszyłyśmy na podbój sklepów. Oczywiście nie było łatwo znaleźć odpowiednią sukienkę, taką, która podobałaby się nam trzem. Danielle jako pierwsza znalazła dla siebie strój: śliczną beżową sukienkę z paskiem w talii. Zachęcone tym nabytkiem skierowałyśmy się do kolejnego sklepu. Jednak po zrobieniu pełnego obchodu, nie znalazłyśmy nic wartego uwagi, ale nie poddawałyśmy się. W którymś z kolei sklepie wreszcie się udało- Maddison znalazła dla siebie odpowiednią sukienkę. Była zwiewna i błękitna, idealnie harmonizowała się z kolorem jej oczu. Zostałam tylko ja. Nadal uważałam, że mogę iść w dżinsach, ale dziewczyny starały się wybić mi ten pomysł z głowy (byłam gotowa iść na kompromis i założyć garnitur, ale zabroniły mi nawet tak myśleć).
- Co chciałaś mi powiedzieć? - zapytałam ją.
- No cóż... Ja... - razem z Danielle zachęciłyśmy ją spojrzeniem. - Wygląda na to, że chyba też... muszę kupić sobie sukienkę, bo Zayn chciał, żebym z nim poszła na to wesele. - Mało nie zakrztusiłam się kawą, kiedy usłyszałam jej słowa.
- Serio? Jak to? - chciałam wyciągnąć od niej jakieś informacje.
- Wtedy jak mnie odprowadzał, dałam mu swój numer, tak na wszelki wypadek, jak on to określił, a potem napisał do mnie po kilku dniach i tak jakoś wyszło, że rozmawialiśmy dosyć często... - powiedziała i opuściła wzrok na swoją filiżankę. Albo mi się wydawało, albo Maddie się zarumieniła. Po tym zaczęłyśmy mówić z Dan, że się z tego cieszymy i że to wspaniała wiadomość (ale nie powiedziałam jej, że Zayn uważa ją za "kogoś specjalnego", niech sam jej to powie). Następnie dokończyłyśmy nasze napoje i ruszyłyśmy na podbój sklepów. Oczywiście nie było łatwo znaleźć odpowiednią sukienkę, taką, która podobałaby się nam trzem. Danielle jako pierwsza znalazła dla siebie strój: śliczną beżową sukienkę z paskiem w talii. Zachęcone tym nabytkiem skierowałyśmy się do kolejnego sklepu. Jednak po zrobieniu pełnego obchodu, nie znalazłyśmy nic wartego uwagi, ale nie poddawałyśmy się. W którymś z kolei sklepie wreszcie się udało- Maddison znalazła dla siebie odpowiednią sukienkę. Była zwiewna i błękitna, idealnie harmonizowała się z kolorem jej oczu. Zostałam tylko ja. Nadal uważałam, że mogę iść w dżinsach, ale dziewczyny starały się wybić mi ten pomysł z głowy (byłam gotowa iść na kompromis i założyć garnitur, ale zabroniły mi nawet tak myśleć).
Kiedy byłam już tak wykończona poszukiwaniami, że zgodziłabym się na sukienkę z worka po ziemniakach, Danielle podstawiła mi pod nos kawałek zielonego materiału. Przyjrzałam mu się dokładnie. Wydawało mi się, że przemawia do mnie ludzkim głosem (widać byłam bardziej zmęczona niż krowa po porannym joggingu przez pole ziemniaków). Przymierzyłam sukienkę, Maddie i Dan się pozachwycały tym, jak wyglądam; zapłaciłam i odetchnęłam z ulgą. Wreszcie wolność!
Mój zegarek wskazywał, że jest już piąta po południu (czas na tradycyjną angielską herbatę). Mam nadzieję, że chłopcy zrobili sobie coś do jedzenia. Na wszelki wypadek wstąpiłyśmy po drodze do pizzerii i kupiłyśmy 6 dużych pizz (oby Niall nie był głodny, bo wtedy nawet on się tym nie naje).
Danielle zaparkowała swoje auto (zacnego mustanga shelby z '67 roku). Kiedy tylko przekroczyłam próg domu, rzucił się na mnie jakiś ciężki osobnik. Przewrócił mnie na ziemię (silna bestia, nie ma co), a wtedy zauważyłam jego rozbiegane niebieskie oczy i rozczochraną blond fryzurę. Szarpał mnie za ramiona (oczywiście nie mocno, niech by tylko spróbował), ciągle krzycząc: JEEEŚĆ!. Rodzice zawsze powtarzali mi, że zwierzęta trzeba karmić najpierw, czemu więc chłopcy nie nakarmili Nialla?
- Masz i zostaw Vicky w spokoju. - Dan rzuciła mu pudełko z pizzą, dzięki czemu szybko się od niego uwolniłam. To było chyba najdziwniejsze powitanie w całym moim życiu. Rozłożyłam resztę pudełek z pizzą na stole w salonie i poszłam do kuchni po jakieś napoje. W tym czasie Niall zjadł już prawie całą pizzę, a chłopcy wraz z Maddie i Danielle zabrali się za pozostałe. Kiedy wróciłam, ledwo utrzymując 8 pełnych szklanek (inteligencja rządzi), na stole nie było już prawie nic (zostały tylko puste pudełka i talerze). Popatrzyłam tęsknym wzrokiem na okruchy, a potem obdarzyłam oskarżycielskim spojrzeniem obecnych w pokoju ludzi. Oczywiście nikogo nie ruszyło to, że zostałam o suchym pysku. Wszyscy wgapiali się w telewizor, jakby pierwszy raz go widzieli. Usiadłam na kanapie i topiłam smutki w soku pomarańczowym. Po paru sekundach pod moim nosem pojawił się talerz. A na nim duży kawałek pizzy. Obróciłam głowę w stronę właściciela, który patrzył na mnie, zachęcając do wzięcia "prezentu" i uśmiechał się nieśmiało.
- Pomyślałem, ze zostawię dla ciebie... - powiedział cicho Niall. - I przepraszam za to głupie "powitanie". - W tym momencie odebrało mi mowę.
- Dzięki. - wykrztusiłam wreszcie i wzięłam talerz. Kiedy inni usłyszeli, ze ktoś się odezwał (udawali, ze oglądają, żeby nie musieć się tłumaczyć za pizzę), spojrzeli w naszą stronę, a potem rozległy się głosy niesamowitego zdziwienia. No co, wielkie rzeczy, chłopak podzielił się jedzeniem, nie widzę powodów do zdziwienia.
- Czy on właśnie... oddał jej pizzę? - zapytał z niedowierzaniem Zayn.
- Wow, Vicky, czuj się wyjątkowa. - powiedział Harry, a Louis dziwnie się uśmiechnął i przybił 'piątkę' z Maddison. Mam wrażenie, że o czymś nie wiem. Chciałam zapytać o to Nialla, ale on już nie zwracał na nich uwagi, tylko oglądał Sponge Boba w TV. Wzruszyłam ramionami i zignorowałam ich porozumiewawcze spojrzenia.
- Masz i zostaw Vicky w spokoju. - Dan rzuciła mu pudełko z pizzą, dzięki czemu szybko się od niego uwolniłam. To było chyba najdziwniejsze powitanie w całym moim życiu. Rozłożyłam resztę pudełek z pizzą na stole w salonie i poszłam do kuchni po jakieś napoje. W tym czasie Niall zjadł już prawie całą pizzę, a chłopcy wraz z Maddie i Danielle zabrali się za pozostałe. Kiedy wróciłam, ledwo utrzymując 8 pełnych szklanek (inteligencja rządzi), na stole nie było już prawie nic (zostały tylko puste pudełka i talerze). Popatrzyłam tęsknym wzrokiem na okruchy, a potem obdarzyłam oskarżycielskim spojrzeniem obecnych w pokoju ludzi. Oczywiście nikogo nie ruszyło to, że zostałam o suchym pysku. Wszyscy wgapiali się w telewizor, jakby pierwszy raz go widzieli. Usiadłam na kanapie i topiłam smutki w soku pomarańczowym. Po paru sekundach pod moim nosem pojawił się talerz. A na nim duży kawałek pizzy. Obróciłam głowę w stronę właściciela, który patrzył na mnie, zachęcając do wzięcia "prezentu" i uśmiechał się nieśmiało.
- Pomyślałem, ze zostawię dla ciebie... - powiedział cicho Niall. - I przepraszam za to głupie "powitanie". - W tym momencie odebrało mi mowę.
- Dzięki. - wykrztusiłam wreszcie i wzięłam talerz. Kiedy inni usłyszeli, ze ktoś się odezwał (udawali, ze oglądają, żeby nie musieć się tłumaczyć za pizzę), spojrzeli w naszą stronę, a potem rozległy się głosy niesamowitego zdziwienia. No co, wielkie rzeczy, chłopak podzielił się jedzeniem, nie widzę powodów do zdziwienia.
- Czy on właśnie... oddał jej pizzę? - zapytał z niedowierzaniem Zayn.
- Wow, Vicky, czuj się wyjątkowa. - powiedział Harry, a Louis dziwnie się uśmiechnął i przybił 'piątkę' z Maddison. Mam wrażenie, że o czymś nie wiem. Chciałam zapytać o to Nialla, ale on już nie zwracał na nich uwagi, tylko oglądał Sponge Boba w TV. Wzruszyłam ramionami i zignorowałam ich porozumiewawcze spojrzenia.
Później chłopcy chcieli zobaczyć nasze sukienki (tylko moją i Danielle, widać nie wiedzieli, że Maddie idzie z Zaynem), ale powiedziałyśmy im, że to niespodzianka. Z trudem się zgodzili. Cóż, nikt nie mówił, że życie będzie sprawiedliwe.
Tak mijał dzień za dniem, w istnej rutynie i monotonii dnia (o ile to możliwe z tymi szajbusami pod jednym dachem), aż w końcu nadeszła długo wyczekiwana sobota, która w kalendarzu oznaczona była, jako "ślub Gemmy"...
______
Hejooo...
Jestem, co prawda z lekkim poślizgiem, ale zawsze :D
Po pierwsze to rozdział dedykuję @GlassHeart97. Dz-dzięki za polecenie mojego bloga! (jak tylko znajdę chwilę to zarzucę ci komenta pod 11) <3
Mam nadzieję, że rozdział się podoba, a w razie jakichkolwiek wątpliwości macie mojego aska, tt i gg ;)
Aha, czytelniczko, która mi umierała na asku: jak widzisz, Zayn zaprosił Maddie na melanż u Gemmy, więc kto wie, co między nimi będzie ^^
Dobra, nie przedłużam.
______
Hejooo...
Jestem, co prawda z lekkim poślizgiem, ale zawsze :D
Po pierwsze to rozdział dedykuję @GlassHeart97. Dz-dzięki za polecenie mojego bloga! (jak tylko znajdę chwilę to zarzucę ci komenta pod 11) <3
Mam nadzieję, że rozdział się podoba, a w razie jakichkolwiek wątpliwości macie mojego aska, tt i gg ;)
Aha, czytelniczko, która mi umierała na asku: jak widzisz, Zayn zaprosił Maddie na melanż u Gemmy, więc kto wie, co między nimi będzie ^^
Dobra, nie przedłużam.