Z niecierpliwością odliczałam czas do końca zmiany. Godzinę przed zamknięciem sklepu zaczęłam się już zbierać, żeby później nie tracić cennych sekund (klientów już i tak nie było). Podczas pakowania ostatnich rzeczy do torebki, usłyszałam dzwonek oznajmiający, że ktoś przyszedł (a jednak!). Wyszłam z zaplecza.
- Dzień dobry, w czym mogę... - zaczęłam, ale urwałam w połowie zdania, bo nowym klientem okazał się być Niall. - Co ty tu robisz? - zapytałam zdziwiona, mimowolnie się uśmiechając.
- Ciebie też miło widzieć, Mickey. - odpowiedział wesołym tonem. - Już nie mogłem wytrzymać w domu, więc pomyślałem, że wpadnę i zobaczę miejsce, w którym pracujesz. - zaczął się rozglądać i sprawdzać okładki książek (przy okazji prawie przewrócił cały regał).
Kiedy zegar wybił godzinę 19., byłam oficjalnie wolna. Szybko zabrałam torebkę i zamknęłam księgarnię. Szliśmy niezbyt szybkim tempem, rozmawiając i ciesząc się lenia pogodą. Niall prowadził mnie około 15 minut w to swoje "niezwykle urokliwe miejsce". Gdy dotarliśmy do odpowiedniego budynku, zauważyłam, że wszyscy czekali już pod wejściem. Maddison i Danielle zaciągnęły się powietrzem (niczym wiekowy palacz marihuany), kiedy zauważyły, że idziemy z Niallem trzymając się za ręce, ale po chwili otrząsnęły się z szoku, zaczęły piszczeć i rzuciły się nam na szyje z gratulacjami. Chłopcy przywitali nas mniej entuzjastycznie, wytykając przy tym spóźnienie. Po chwili byliśmy już w środku. Specjalnym miejscem okazało się być Milkshake City. Naprawdę odpowiednie miejsce na świętowanie. Jednak dla mnie mogłaby to być nawet piwnica, krakersy i woda- liczył się sam fakt. Prawdę mówiąc, Milkshake City trochę mnie niepokoiło. Wszędzie było różowo, na ścianach wisiały obrazy celebrytów i najsławniejsze dzieła malarzy przerobione na krowy, a kelnerki miały na sobie łaciate uniformy i wrotki. Ktoś musiał mieć niezły problem z krowami, by stworzyć takie miejsce. Podjechała do nas jedna z kelnerek.
- Witam w Milkshake City. Jestem Debbie i będę was dzisiaj obsługiwać. - oznajmiła. Podała nam menu. - Muuuuuuuusicie spróbować naszych nowych koktajli bananowych. - dodała. Zastanawiałam się, ile musieli jej płacić za muczenie na klientów. Zapisała nasze zamówienia i odjechała w stronę lady. Kiedy tylko znalazła się poza zasięgiem słuchu, Niall zaczął się śmiać, a po nim wszyscy po kolei głośno rżeli prawie przy tym płacząc (jakiś efekt domina). Spoważnieliśmy dopiero wtedy, gdy nasza mucząca kelnerka przyniosła zamówienia. Ledwo mogłam się powstrzymać od śmiechu, musiałam być już cała czerwona na twarzy. Zayn nie dał rady, ale zamaskował to kaszlem (cienias). Debbie wróciła na swoje miejsce, a my ponownie wybuchnęliśmy niepohamowanym chichotem. Uspokoiliśmy się na dobre w momencie, kiedy Nialler smutnym głosem oznajmił, że jego lody całkowicie się rozpuściły i musi jeść papkę. Z resztą u mnie nie było lepiej - "Rajska Wyspa" zamieniła się w Atlantydę i tylko kawałki owoców panicznie próbowały wydostać się na powierzchnię.
- Za Vicky i Niallera. - zaczął Liam unosząc szklankę z sokiem. Wszyscy zrobili to samo. Posypały się kolejne życzenia, a później mogliśmy zająć się naszymi lodami. Podczas jedzenia chłopcy zachowywali się dosyć... głośno, a ja z dziewczynami próbowałam rozmawiać. Dokładniej- Maddie i Dan próbowały wyciągnąć ze mnie wszystkie szczegóły odnośnie Nialla. Dla siebie zachowałam momenty nieporozumienia, żeby niepotrzebnie nie komplikować całej sprawy. Musiałyśmy przerwać konwersację, bo chłopcy zaczęli rzucać w siebie nawzajem papierkami. Czekałam, aż w powietrze wyleci jedzenie. To by było ciekawe, chociaż niezbyt odpowiedzialne, w końcu to jedzenie. Ale Niall pewnie by na to nie pozwolił...
- Przepraszam państwa. - przy naszym stoliku pojawił się wąsaty facecik w czarnym garniturze w białe łaty. Widziałam po minach chłopaków, że jego ubiór niezmiernie ich bawi, ale umieli się powstrzymać. Na razie. - Dostałem kilka skarg na wasze zachowanie i muszę prosić was o opuszczenie tego lokalu. - oznajmił poważnym tonem. Potulnie wyszliśmy z budynku, uprzednio przepraszając. Już nigdzie nie można się trochę pobawić (pomijając rzucanie przedmiotami. Chociaż może to wszystko przez to, że Harry trafił jakąś starszą panią kulką z serwetki...). Oczywiście cała sytuacja wywołała kolejne salwy śmiechu (chyba pobiliśmy rekord w ilości śmiechu). Ruszyliśmy przed siebie w dobrych nastrojach, nie przejmowaliśmy się niczym. Słońce już prawi zaszło i robiło się coraz chłodniej, ale na szczęście miałam na sobie ciepły sweter (przezorny zawsze ubezpieczony). Nie to co Maddie, która ubrała koszulkę na ramiączkach. Nawet kolorowa chusta jej nie pomagała, mimo to dziewczyna nic nie okazywała (twarda sztuka, ciekawe ile wytrzyma...). Danielle miała rękaw 3/4, ale szła tak blisko Liama, że nic więcej nie było jej potrzebne. Każde z nas zagłębiło się w jakąś dyskusję, przez co szliśmy w mniejszych grupkach. Nie wiem kiedy, Zayn podszedł do Maddison i założył jej na ramiona własną kurtkę. Po chwili rozmawiali w najlepsze, nie zwracając uwagi na otoczenie. Przekonałam się o tym dosłownie, kiedy parę minut później usłyszałam głośny dźwięk.
- Oh, pani wybaczy. - powiedział Zayn. Zaraz po zderzeniu z latarnią. Wcale nie skupił się na tym, co zrobił. Cóż... Coś jest na rzeczy. Ale nie będę się w nic wtrącać, w końcu przyjdzie odpowiedni czas.
Odprowadziliśmy cała grupa najpierw Danielle, a później Maddie, po czym skierowaliśmy się do domu. Zaczęło docierać do mnie, że planowałam jutro przenieść większość rzeczy do mieszkania, które mam dzielić z Maddison. Teraz stało się to jeszcze trudniejsze. Jednak postanowiłam odłożyć myślenie o tym na później, a teraz cieszyć się miłym wieczorem...
___________
Elooo
Krótki, nudny i z poślizgiem.
Nie pozostaje mi nic więcej, jak tylko błagać o wybaczenie i zrozumienie.
Powodzenia dla wszystkich gimnazjalistów, którzy piszą od wtorku testy. Nie martwcie się, nie będzie tak źle. Nie ma się co stresować, nauczyciele wyolbrzymiają i straszą Was niepotrzebnie. Keep calm :D
Na koniec... SURPRISE (tak trochę w ramach przeprosin).
Dodałam prolog na mojego drugiego bloga.
Zapraszam:
>>>>> http://1d-one-step-to-hell.blogspot.com/ <<<<<
Adijos xx
next: 4-5.05 mejbi wcześniej.
ODWIEDZAJCIE 1D-ONE-STEP-TO-HELL.BLOGSPOT.COM
CZYLI MÓJ KOLEJNY BLOG Z OPOWIADANIEM O 1D!
CZYLI MÓJ KOLEJNY BLOG Z OPOWIADANIEM O 1D!
ZAPRASZAM! ♥
niedziela, 21 kwietnia 2013
niedziela, 14 kwietnia 2013
Uhm.
Witam. Tu Ivy.
Ja w takiej sprawie...
Nie no, spoko, nie usuwam, ani nie zawieszam bloga, tamto to był taki "żarcik" na prima aprilis, ale uwielbiam Was, że się tak przejęliście <3
W każdym razie, piszę po to, żebyście nie myśleli, że Was olewam czy coś. Zależy mi na Was, dlatego postanowiłam napisać.
Na 100% nie dodam odcinka dzisiaj i nie jestem pewna, czy wyrobię się na następny weekend, chociaż się postaram. Chodzi po prostu o to, że kwiecień to ostatni miesiąc ostrej harówki, w maju mam luzy, bo są matury, więc nadrobię wszystkie zaległości. No a poza tym, blog nie jest całym moim życiem i muszę wybierać jakieś priorytety (co nie znaczy, że to nie jest dla mnie ważne, po porostu muszę mieć jakąś średnią na koniec).
A póki co możecie wpadać na blogi, które mam w zakładce "Wasze blogi", bo są naprawdę godne polecenia.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie i zrozumiecie.
Do zobaczenia w następnym odcinku, a jeśli chcecie, to piszcie do mnie na twitterze, asku i gg, ja nie gryzę :D
Kocham Was, miłego tygodnia ;)
Ivy.
Ja w takiej sprawie...
Nie no, spoko, nie usuwam, ani nie zawieszam bloga, tamto to był taki "żarcik" na prima aprilis, ale uwielbiam Was, że się tak przejęliście <3
W każdym razie, piszę po to, żebyście nie myśleli, że Was olewam czy coś. Zależy mi na Was, dlatego postanowiłam napisać.
Na 100% nie dodam odcinka dzisiaj i nie jestem pewna, czy wyrobię się na następny weekend, chociaż się postaram. Chodzi po prostu o to, że kwiecień to ostatni miesiąc ostrej harówki, w maju mam luzy, bo są matury, więc nadrobię wszystkie zaległości. No a poza tym, blog nie jest całym moim życiem i muszę wybierać jakieś priorytety (co nie znaczy, że to nie jest dla mnie ważne, po porostu muszę mieć jakąś średnią na koniec).
A póki co możecie wpadać na blogi, które mam w zakładce "Wasze blogi", bo są naprawdę godne polecenia.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie i zrozumiecie.
Do zobaczenia w następnym odcinku, a jeśli chcecie, to piszcie do mnie na twitterze, asku i gg, ja nie gryzę :D
Kocham Was, miłego tygodnia ;)
Ivy.
PS Na serio Was kocham i dziękuję za wszystkie komentarze ♥
poniedziałek, 1 kwietnia 2013
Chapter 25
- Chyba muszę podziękować Louisowi... - zaczęłam, kiedy (po dość długiej, ale jakże przyjemnej) chwili siedzieliśmy na łóżku i rozmawialiśmy na różne tematy (między innymi wyjaśniliśmy sobie dokładnie całe nieporozumienie). Nawet nie zwracałam uwagi na burzę za oknem, choć jeszcze niedawno panicznie się jej bałam.
- Tak, ja też. Swoją drogą, czy to nie dziwne, że on jako pierwszy się we wszystkim połapał? - zastanowił się Niall, spoglądając na mnie kątem oka.
- Cały czas będę upierać się przy opcji, że Lou jest czarownicą. - oznajmiłam i zaczęliśmy się śmiać. Dopiero teraz zniknęło całe napięcie i nasza niepewność. Wcześniej zachowywaliśmy się nienaturalnie i wręcz dziko względem siebie nawzajem. Nawet tego nie zauważyłam. Na szczęście teraz wszystko jest jak trzeba (a nawet lepiej).
- Dobra, chodź, powiemy chłopakom. - odezwał się po chwili Niall, łapiąc mnie za rękę i podnosząc z łóżka.
- O czym?
- No jak to o czym, o nas. - oznajmił, całując mnie przy tym krótko. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Po co mówić im teraz? Zachowajmy to dla siebie, przynajmniej kilka dni. Taki nasz mały sekrecik, okej? - poprosiłam. Było coś magicznego w świadomości, że tylko my wiemy o tym, że jesteśmy razem (to brzmi tak pięknie). Chłopcy pewnie i tak niedługo sami się zorientują, a póki co niech żyją w nieświadomości.
- Dobra, jeśli chcesz. W takim razie chodź coś zjeść. - Niall jest chyba najmniej konfliktową osobą, jaką znam. Otworzył drzwi... Do środka wpadła cała reszta zespołu. Wylądowali na podłodze z głośnym jękiem. To chyba znaczy, że wszystko słyszeli i z tajemnicy nici. Jednak byłam zbyt szczęśliwa, by się na nich gniewać, czy robić im wyrzuty. Chłopcy szybko doprowadzili się do porządku, i już po chwili każdy z nich nas wyściskał, składając gratulacje i życząc wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia (może to jakieś proroctwo?). Nawet nie kryli się z tym, że podsłuchiwali. Razem z Niallem podziękowaliśmy Louisowi za wszystko, co dla nas zrobił.
- Trzeba to uczcić! - wykrzyknął Harry po kilku minutach. Wszyscy przystali na jego propozycję. Zayn zaproponował, żeby zaprosić Maddison i Danielle, na co wszyscy chętnie się zgodzili. Jednak pozostała jedna kwestia: pora dnia. Właściwie to nocy.
- Chłopaki, ale zdajecie sobie sprawę, że dochodzi 11 w nocy? - zapytałam.
- Serio? Jak ten czas leci... - Louis wyglądał na trochę zawiedzionego.
- W takim razie odłóżmy to na jutro po południu, kiedy wrócimy ze studia. A póki co- dobranoc. - pożegnał się Liam, a za nim reszta. Również postanowiłam zbierać się do spania, ale zanim wyszłam, pożegnał się jeszcze z Niallem (nie przepuszczam żadnej okazji, żeby być koło niego).
- Vicky, kochanie, słonko wstało, żeby cię zobaczyć, obudź się! - usłyszałam czyjś głos nad uchem, a po chwili moje zamknięte jeszcze oczy zostały zbombardowane przez promienie słoneczne. Zabiję.
- Harry, czy ty masz jakiś problem? Daj mi spać. - powiedziałam do poduszki.
- Co ty taka marudna od rana? Powinnaś być radosna, wstać o 7. i zarażać wszystkich swoim chorym entuzjazmem, jak pewien blondas, który zdaje się, że jest teraz twoim chłopakiem. - oznajmił Harry wesołym głosem.
- I budziłeś mnie tylko po to, żeby mi to powiedzieć? - wzmianka o Niallu trochę mnie ocuciła, ale nie na tyle, żebym wstała. Jednak gdyby to on tu przyszedł...
- Nie, chciałem, żebyś zeszła na dół i zobaczyła coś arcyzabawnego. Więc chodź. - zabrał mi kołdrę i zaczął ściągać mnie na nogę z łóżka.
- Lepiej śpij z otwartymi oczami, bo kiedyś się za to zemszczę... - zagroziłam, kiedy przez jego nieprzemyślany plan wylądowałam na podłodze. Przynajmniej dywan złagodził trochę upadek. Podniosłam się i poszłam za Harrym, który kazał mi być cicho, a jednocześnie ponaglał mnie scenicznym szeptem (chłopak nigdy nie będzie ninja).
Stanęliśmy w progu kuchni. Nie musieliśmy się wcześniej skradać, bo Niall był tak zaabsorbowany robotą, że chyba zapomniał o całym otaczającym go świecie. Stał przy szafce i chyba szykował śniadanie. Ubrany był tylko w spodnie dresowe i różowy fartuszek w prosiaczki (i to według Harry'ego było arcyzabawne? To było megaurocze i tak męskie...). Bujał się we wszystkie strony, wymachując tyłkiem na prawo i lewo, śpiewając przy tym na cały głos.
- Oh Mickey, you're so fine, you're so fine, you blow my mind! Hey Mickey!*
- Cześć, Niall. - odpowiedziałam, na co on gwałtownie się odwrócił, zaskoczony. Jednak po chwili się rozpromienił, kiedy tylko zobaczył, że to ja (mam nadzieję, że to na mój widok się ucieszył, a nie na Harry'ego, który właśnie konał ze śmiechu). Podszedł do mnie i przytulił na powitanie (jak ja mogłam bez tego wcześniej funkcjonować?).
- Przygotowałem śniadanie. - oznajmił dumnie.
- Oo, to miłe. Co jemy? - zapytałam, siadając przy stole.
- Płatki z mlekiem. - wyszczerzył się, stawiając przede mną miskę. - Tylko mleko się skończyło. - W tym momencie Harry parsknął śmiechem i prawie udławił się sokiem (prawie, bo zdążył wszystko wypluć na wchodzącego do kuchni Zayna, co jeszcze bardziej powiększyło jego głupawkę).
Po niesamowicie pożywnym śniadaniu (suche płatki i sok pomarańczowy) zaczęłam zbierać się do pierwszego dnia w pracy. Chłopcy obiecali, że gdy skończą pracę w studio, zrobią zakupy, a o 19. przyjadą po mnie do pracy i pójdziemy w "magiczne miejsce", by uczcić początek mojego związku z Niallem. Danielle i Maddie zostały już zaproszone, chociaż nie znały powodu. Będą miały niezłą niespodziankę...
Kiedy byłam już prawie gotowa do wyjścia, pojawił się Liam, a zaraz za nim Nialler. Będzie pogadanka edukacyjno-uświadamiająca?
- Słuchajcie, sądzę, że lepiej od razu ustalić pewien szczegół, żeby później nie było kłopotów. - zaczął Liam, a my z Niallem wymieniliśmy zdezorientowane spojrzenia. - Chcecie, żeby wszyscy- czyli fani, prasa i inni- wiedzieli o was, czy wolicie poczekać? - zapadła głucha cisza. No tak, całkiem zapomniałam o tej stronie bycia z Niallem. Czekałam, aż któryś z nich coś powie, ale to chyba miało nigdy nie nastąpić.
- Niall? - wolałam, żeby to on zadecydował, w końcu to on tu jest sławny.
- Sam nie wiem. - odezwał się cicho. W tym czasie Liam się ulotnił, dając nam porozmawiać w samotności. - Niektóre fanki mogą być zazdrosne; robić wiele przykrych rzeczy...
- Jeżeli tylko to cię martwi, to nie widzę potrzeby ukrywania tego. - podeszłam do niego i przytuliłam.
- Vic, nie chcę, żebyś cierpiała. - Mocniej mnie uścisnął. Jego słowa dosłownie rozwaliły mnie na łopatki. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Dam sobie radę. Poza tym, nie chcę, żebyście okłamywali fanów z mojego powodu. Jeśli chcesz, żeby wiedzieli, to im powiedz, w końcu się przyzwyczają. - stwierdziłam. Owszem, trochę mnie to wszystko przytłaczało, ale do póki wszyscy będziemy trzymać się razem, nic nie będzie w stanie mnie złamać. Spojrzałam mimochodem na zegarek.
- O rany, zaraz się spóźnię! - spanikowana, szybko odsunęłam się od chłopaka, zabrałam torebkę i pobiegłam do księgarni. Na miejsce dotarłam dwie minuty przed czasem, chociaż wiele mnie to kosztowało, bo na drodze było mnóstwo kałuż po wczorajszej burzy i nie byłam w stanie wszystkich wyminąć.
Przez większość dnia było spokojnie, przychodziło niewielu klientów, a ja już prawie całkowicie opanowałam obsługę kasy fiskalnej (oczywiście mój szef musiał mi długo wszystko tłumaczyć, ale misja się powiodła). Mogłam bezkarnie czytać książki, chociaż moje myśli bezustannie krążyły wokół pewnego osobnika z błękitnymi oczami. Wręcz odliczałam godziny do wieczora...
___________
* słuchajcie tej piosenki i przeczytajcie cały tekst: KLIK
Eloo.
Życzyłabym Wam Wesołych Świąt, ale trochę już trochę późno... Tak czy siak- spełnienia marzeń!
Musicie jakoś przeboleć to, że odcinek jest dodany z takim poślizgiem. Nie będę przepraszać, bo wiem, że zrobiłam wszystko, by dodać go jak najszybciej. Od czwartku do soboty miałam próby i śpiewałam na Triduum, czyli jakieś 12 godzin w każdym dniu, więc sami rozumiecie.
Tak czy inaczej, serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze.
ALE.
Mała prośba- nie pytajcie, kiedy dodam next, bo data jest napisana pod każdym rozdziałem (małą czcionką) i od niedawna po prawej stronie w bocznej kolumnie na samej górze. A jeśli macie jakieś pytania to śmiało piszcie na asku, albo na twitterze, które również podane są po prawej stronie.
Wbijajcie jeszcze tutaj >> show-me-the-lovee.blogspot.com <<
A jeśli chodzi o Wasze blogi, to jak najszybciej postaram się nadrobić zaległości, bo jak już wspominałam- ostatnio brakowało mi czasu.
PS Cały czas zastanawiam się nad usunięciem bloga i obawiam się, że nastąpi to dosyć szybko. Piszę to, żebyście nie byli zaskoczeni.
BEST APRIL FOOL EVER. IVY BOSS.
Mam taką zasadę: co zacznę, muszę doprowadzić do końca. Ale jesteście kochani, że tak się przejęliście. Czekam na zemstę xD
Adijos x
next: 13-14.04
- Tak, ja też. Swoją drogą, czy to nie dziwne, że on jako pierwszy się we wszystkim połapał? - zastanowił się Niall, spoglądając na mnie kątem oka.
- Cały czas będę upierać się przy opcji, że Lou jest czarownicą. - oznajmiłam i zaczęliśmy się śmiać. Dopiero teraz zniknęło całe napięcie i nasza niepewność. Wcześniej zachowywaliśmy się nienaturalnie i wręcz dziko względem siebie nawzajem. Nawet tego nie zauważyłam. Na szczęście teraz wszystko jest jak trzeba (a nawet lepiej).
- Dobra, chodź, powiemy chłopakom. - odezwał się po chwili Niall, łapiąc mnie za rękę i podnosząc z łóżka.
- O czym?
- No jak to o czym, o nas. - oznajmił, całując mnie przy tym krótko. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Po co mówić im teraz? Zachowajmy to dla siebie, przynajmniej kilka dni. Taki nasz mały sekrecik, okej? - poprosiłam. Było coś magicznego w świadomości, że tylko my wiemy o tym, że jesteśmy razem (to brzmi tak pięknie). Chłopcy pewnie i tak niedługo sami się zorientują, a póki co niech żyją w nieświadomości.
- Dobra, jeśli chcesz. W takim razie chodź coś zjeść. - Niall jest chyba najmniej konfliktową osobą, jaką znam. Otworzył drzwi... Do środka wpadła cała reszta zespołu. Wylądowali na podłodze z głośnym jękiem. To chyba znaczy, że wszystko słyszeli i z tajemnicy nici. Jednak byłam zbyt szczęśliwa, by się na nich gniewać, czy robić im wyrzuty. Chłopcy szybko doprowadzili się do porządku, i już po chwili każdy z nich nas wyściskał, składając gratulacje i życząc wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia (może to jakieś proroctwo?). Nawet nie kryli się z tym, że podsłuchiwali. Razem z Niallem podziękowaliśmy Louisowi za wszystko, co dla nas zrobił.
- Trzeba to uczcić! - wykrzyknął Harry po kilku minutach. Wszyscy przystali na jego propozycję. Zayn zaproponował, żeby zaprosić Maddison i Danielle, na co wszyscy chętnie się zgodzili. Jednak pozostała jedna kwestia: pora dnia. Właściwie to nocy.
- Chłopaki, ale zdajecie sobie sprawę, że dochodzi 11 w nocy? - zapytałam.
- Serio? Jak ten czas leci... - Louis wyglądał na trochę zawiedzionego.
- W takim razie odłóżmy to na jutro po południu, kiedy wrócimy ze studia. A póki co- dobranoc. - pożegnał się Liam, a za nim reszta. Również postanowiłam zbierać się do spania, ale zanim wyszłam, pożegnał się jeszcze z Niallem (nie przepuszczam żadnej okazji, żeby być koło niego).
- Vicky, kochanie, słonko wstało, żeby cię zobaczyć, obudź się! - usłyszałam czyjś głos nad uchem, a po chwili moje zamknięte jeszcze oczy zostały zbombardowane przez promienie słoneczne. Zabiję.
- Harry, czy ty masz jakiś problem? Daj mi spać. - powiedziałam do poduszki.
- Co ty taka marudna od rana? Powinnaś być radosna, wstać o 7. i zarażać wszystkich swoim chorym entuzjazmem, jak pewien blondas, który zdaje się, że jest teraz twoim chłopakiem. - oznajmił Harry wesołym głosem.
- I budziłeś mnie tylko po to, żeby mi to powiedzieć? - wzmianka o Niallu trochę mnie ocuciła, ale nie na tyle, żebym wstała. Jednak gdyby to on tu przyszedł...
- Nie, chciałem, żebyś zeszła na dół i zobaczyła coś arcyzabawnego. Więc chodź. - zabrał mi kołdrę i zaczął ściągać mnie na nogę z łóżka.
- Lepiej śpij z otwartymi oczami, bo kiedyś się za to zemszczę... - zagroziłam, kiedy przez jego nieprzemyślany plan wylądowałam na podłodze. Przynajmniej dywan złagodził trochę upadek. Podniosłam się i poszłam za Harrym, który kazał mi być cicho, a jednocześnie ponaglał mnie scenicznym szeptem (chłopak nigdy nie będzie ninja).
Stanęliśmy w progu kuchni. Nie musieliśmy się wcześniej skradać, bo Niall był tak zaabsorbowany robotą, że chyba zapomniał o całym otaczającym go świecie. Stał przy szafce i chyba szykował śniadanie. Ubrany był tylko w spodnie dresowe i różowy fartuszek w prosiaczki (i to według Harry'ego było arcyzabawne? To było megaurocze i tak męskie...). Bujał się we wszystkie strony, wymachując tyłkiem na prawo i lewo, śpiewając przy tym na cały głos.
- Oh Mickey, you're so fine, you're so fine, you blow my mind! Hey Mickey!*
- Cześć, Niall. - odpowiedziałam, na co on gwałtownie się odwrócił, zaskoczony. Jednak po chwili się rozpromienił, kiedy tylko zobaczył, że to ja (mam nadzieję, że to na mój widok się ucieszył, a nie na Harry'ego, który właśnie konał ze śmiechu). Podszedł do mnie i przytulił na powitanie (jak ja mogłam bez tego wcześniej funkcjonować?).
- Przygotowałem śniadanie. - oznajmił dumnie.
- Oo, to miłe. Co jemy? - zapytałam, siadając przy stole.
- Płatki z mlekiem. - wyszczerzył się, stawiając przede mną miskę. - Tylko mleko się skończyło. - W tym momencie Harry parsknął śmiechem i prawie udławił się sokiem (prawie, bo zdążył wszystko wypluć na wchodzącego do kuchni Zayna, co jeszcze bardziej powiększyło jego głupawkę).
Po niesamowicie pożywnym śniadaniu (suche płatki i sok pomarańczowy) zaczęłam zbierać się do pierwszego dnia w pracy. Chłopcy obiecali, że gdy skończą pracę w studio, zrobią zakupy, a o 19. przyjadą po mnie do pracy i pójdziemy w "magiczne miejsce", by uczcić początek mojego związku z Niallem. Danielle i Maddie zostały już zaproszone, chociaż nie znały powodu. Będą miały niezłą niespodziankę...
Kiedy byłam już prawie gotowa do wyjścia, pojawił się Liam, a zaraz za nim Nialler. Będzie pogadanka edukacyjno-uświadamiająca?
- Słuchajcie, sądzę, że lepiej od razu ustalić pewien szczegół, żeby później nie było kłopotów. - zaczął Liam, a my z Niallem wymieniliśmy zdezorientowane spojrzenia. - Chcecie, żeby wszyscy- czyli fani, prasa i inni- wiedzieli o was, czy wolicie poczekać? - zapadła głucha cisza. No tak, całkiem zapomniałam o tej stronie bycia z Niallem. Czekałam, aż któryś z nich coś powie, ale to chyba miało nigdy nie nastąpić.
- Niall? - wolałam, żeby to on zadecydował, w końcu to on tu jest sławny.
- Sam nie wiem. - odezwał się cicho. W tym czasie Liam się ulotnił, dając nam porozmawiać w samotności. - Niektóre fanki mogą być zazdrosne; robić wiele przykrych rzeczy...
- Jeżeli tylko to cię martwi, to nie widzę potrzeby ukrywania tego. - podeszłam do niego i przytuliłam.
- Vic, nie chcę, żebyś cierpiała. - Mocniej mnie uścisnął. Jego słowa dosłownie rozwaliły mnie na łopatki. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Dam sobie radę. Poza tym, nie chcę, żebyście okłamywali fanów z mojego powodu. Jeśli chcesz, żeby wiedzieli, to im powiedz, w końcu się przyzwyczają. - stwierdziłam. Owszem, trochę mnie to wszystko przytłaczało, ale do póki wszyscy będziemy trzymać się razem, nic nie będzie w stanie mnie złamać. Spojrzałam mimochodem na zegarek.
- O rany, zaraz się spóźnię! - spanikowana, szybko odsunęłam się od chłopaka, zabrałam torebkę i pobiegłam do księgarni. Na miejsce dotarłam dwie minuty przed czasem, chociaż wiele mnie to kosztowało, bo na drodze było mnóstwo kałuż po wczorajszej burzy i nie byłam w stanie wszystkich wyminąć.
Przez większość dnia było spokojnie, przychodziło niewielu klientów, a ja już prawie całkowicie opanowałam obsługę kasy fiskalnej (oczywiście mój szef musiał mi długo wszystko tłumaczyć, ale misja się powiodła). Mogłam bezkarnie czytać książki, chociaż moje myśli bezustannie krążyły wokół pewnego osobnika z błękitnymi oczami. Wręcz odliczałam godziny do wieczora...
___________
* słuchajcie tej piosenki i przeczytajcie cały tekst: KLIK
Eloo.
Życzyłabym Wam Wesołych Świąt, ale trochę już trochę późno... Tak czy siak- spełnienia marzeń!
Musicie jakoś przeboleć to, że odcinek jest dodany z takim poślizgiem. Nie będę przepraszać, bo wiem, że zrobiłam wszystko, by dodać go jak najszybciej. Od czwartku do soboty miałam próby i śpiewałam na Triduum, czyli jakieś 12 godzin w każdym dniu, więc sami rozumiecie.
Tak czy inaczej, serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze.
ALE.
Mała prośba- nie pytajcie, kiedy dodam next, bo data jest napisana pod każdym rozdziałem (małą czcionką) i od niedawna po prawej stronie w bocznej kolumnie na samej górze. A jeśli macie jakieś pytania to śmiało piszcie na asku, albo na twitterze, które również podane są po prawej stronie.
Wbijajcie jeszcze tutaj >> show-me-the-lovee.blogspot.com <<
A jeśli chodzi o Wasze blogi, to jak najszybciej postaram się nadrobić zaległości, bo jak już wspominałam- ostatnio brakowało mi czasu.
BEST APRIL FOOL EVER. IVY BOSS.
Mam taką zasadę: co zacznę, muszę doprowadzić do końca. Ale jesteście kochani, że tak się przejęliście. Czekam na zemstę xD
Adijos x
next: 13-14.04
Subskrybuj:
Posty (Atom)