Ej, czaicie, że to ostatni odcinek ;O Czytajcie pogrubioną notkę pod postem.
____________
Słyszałam, że pierwszy sen w nowym miejscu jest bardzo ważny i wiele mówi o przyszłości. No cóż, albo nigdy nie dowiem się, co będzie za jakiś czas,. albo umrę, bo kompletnie nie pamiętam, co mi się śniło. Na szczęście była niedziela i nie musiałam szykować się do pracy. Postanowiłam trochę poukładać moje rzeczy (i tak pewnie niedługo wszystko będzie latać po całym pomieszczeniu...). Pamiętałam, że mamy zaproszenie na "noc filmową" do chłopaków, więc nie mogłam zatracić się całkowicie w sprzątaniu. Na zegarku była 14. Spałam dosyć długo, aż dziwne. Przydałoby się pomyśleć o obiedzie. W mieszkaniu było strasznie cicho; zaczęłam się martwić, że ktoś porwał albo zabił Maddie (za dużo filmów, zdecydowanie). Poszłam to sprawdzić. Uchyliłam drzwi pokoju koleżanki. Było spokojnie. Rozejrzałam się: Maddie siedziała na łóżku, w piżamie, szczerzyła się jak debil do telefonu. Chyba mam omamy wzrokowe... Czy ona się rumieni (waćpanno, jagódki ci pokraśniały)?
- Z kim piszesz? - zapytałam, a co ona podskoczyła lekko i prawie wrzuciła telefon za łóżko.
- Z nikim. - odpowiedziała krótko, a po chwili jej urządzenie zawibrowało. Odczytała wiadomość i cicho zachichotała.
- Właśnie widzę. - powiedziałam przyglądając się jej podejrzliwie.
- Piszę z... ee... kolegą. - przewróciłam oczami i wyszłam. Stwierdziłam, że jeśli będzie chciała, to mi powie. Zabrałam się za robienie obiadu. Żeby się za bardzo nie przemęczyć, postanowiłam zrobić makaron z serem. W międzyczasie zadzwonił Niall (mój chłopak, uhuh!), by przypomnieć mi, że dzisiaj mamy do nich przyjść. Jakżebym mogła zapomnieć? Namawiał mnie, żebym przyszła już teraz, bo inaczej umrze z tęsknoty, ale zmuszona byłam odmówić. Musiałyśmy się przygotować i zjeść. Po 15 minutach obiad był gotowy. Maddison wyszła ze swojego pokoju z kamienną twarzą. Zachowywała się dziwnie, ale postanowiłam to ignorować. Jej wzdychanie do makaronu również.
Koło 17. zaczęłyśmy się zbierać i po godzinie byłyśmy już w domu chłopaków. Przywitali się z nami i zaprowadzili do salonu, gdzie była już Danielle. Przywitałyśmy się z nią, po czym zajęłyśmy miejsca. Chłopcy przynieśli mnóstwo jedzenia i kazali nam wybrać jakiś film. Mieli ich strasznie dużo, więc wybór był trudny, a głosy podzielone. Tym razem nie było żadnych horrorów, z czego niezmiernie się cieszyłam. W końcu wybrałyśmy 2 komedie i film sensacyjny. Chłopcy zajęli miejsca (Nialler oczywiście siedział obok mnie, dzięki czemu oglądanie stało się jeszcze przyjemniejsze). Louis z Harrym ciągle wszystko komentowali i mówili, co będzie dalej (muszą być totalnymi no-life'ami, skoro znają na wyrywki wszystkie dialogi z tych filmów).
Przed ostatnim filmem (o dziwo nikt nie spał) Maddie poprosiła, żeby ktoś zaprowadził ją do toalety (dałabym sobie głowę uciąć, że ona doskonale znała rozkład pomieszczeń). Zayn od razu zgłosił się na ochotnika. Louis oznajmił, że nie będziemy na nich czekać z kolejnym filmem i włączył odtwarzanie. Teraz była kolej sensacji, więc wszyscy się wczuli (niektórzy aż za bardzo).
- Dawaj! Uderz go! Złam mu nogi! - rozkazywał Harry.
- Nie bądź ciota, wstawaj! To tylko wstrząs mózgu! - wtórował mu Lou. Muszę zapamiętać, żeby nie chodzić z nimi do kina...
Wszyscy byli tak zaaferowani toczącą się akcją, że nie zwrócili uwagi, że kogoś brakuje. Maddison nadal nie wróciła, Zayn również. Podświadomie zaczęłam coś podejrzewać, ale nie chciałam popadać w paranoję. Postanowiliśmy poszukać ich po filmie, bo niedługo miała być ostateczna walka.
Do sprawdzenia sytuacji zostałam oddelegowana z Niallerm. Poszliśmy na piętro; wszędzie było cicho i ciemno. Tylko w pokoju Zayna paliło się światło. Nie miałam pojęcia, co to mogło oznaczać. Może pokazuje Maddie swoją kolekcję znaczków? Nialler otworzył drzwi (mógł zapukać, ale chyba pojęcie "prywatność" jest mu obce).
- Zayn, wszystko w porz... - urwał i zaczął gapić się przed siebie. Przepchnęłam się obok niego, by zobaczyć, co go tak zaskoczyło. Kiedy zobaczyłam, o co chodzi, byłam w lekkim szoku, ale chyba to cały czas podejrzewałam. Zayn z Maddie siedzieli na łóżku i patrzyli na nas zdezorientowanym wzrokiem (Niall musiał im przerwać). Od razu domyśliłam się, co robili, bo mieli rozczochrane włosy i poprawiali ubrania, a na ich twarzach malowały się radosne uśmiechy (choć usilnie starali się to ukryć). Prawie wyrwało mi się ciche "awww", ale się powstrzymałam. Zamiast tego wyciągnęłam Nialla z pokoju i zamknęłam drzwi. Zeszliśmy na dół. Reszta natychmiast chciała wiedzieć, co stało się ze zgubami.
- Lepiej będzie, jeśli sami to powiedzą. - powiedziałam. Niall opisał mi ich najbliższą trasę koncertową, przez co zrobiło się strasznie późno. Zawołałam Maddison, a ona zeszła na dół razem z Zaynem. Szli za ręce, czyli wszystko było już jasne. W drodze powrotnej kazałam Maddie wszystko opowiedzieć. Zayn nas odwoził, więc trochę się wtrącał do historii. W skrócie cała opowieść wygląda tak, że najpierw zaczęli ze sobą pisać, a dzisiaj wreszcie stali się parą. Byłam niesamowicie szczęśliwa z tego powodu. Kiedy dotarłyśmy do domu od razu poszłam się myć i spać, bo byłam zmęczona, a jutro musiałam wstać do pracy. Zasypiając myślałam nad tym, co przyniesie przyszłość. Niall pojedzie z zespołem w trasę... Trochę bałam się tej rozłąki, ale byłam pewna, że przetrwamy. Zaczynało też do mnie docierać, jak diametralnie zmieniło się moje życie w tak krótkim czasie. Nie wiedziałam, co będzie za jakiś czas, ale musi być dobrze.
_________
Dobry!
Wiem, wiem, znowu spóźniona, przepraszam. Ale staram się.
Wiem też, że mam ogromne zaległości na niektórych blogach, ale postaram się to nadrobić.
To już ostatni odcinek. Tak jakoś wyszło. Dziękuję za wszystkie komentarze, to naprawdę pomagało mi przez cały proces tworzenia <3
Dodam jeszcze EPILOG. I teraz coś dla Was:
Jeśli do piątku 31.05 pojawi się tu 60 komentarzy (potrzebuję naprawdę mocnego kopa) - Epilog wstawię w sobotę, 1.06. Natomiast jeśli nie - będziecie musieli poczekać pół miesiąca, bo wyjeżdżam 2.06 (do UK, ok, chwalę się :D) i będzie z tym trochę zachodu. Wszystko w Waszych rękach :) Tylko bez nabijania, proszę xD Żeby nie było, że jedna osoba napisze 10 komentów, ok? :D
Jeszcze jedno - obiecałam, że pomogę więc... jeśli chcecie, lajkujcie, to dla adminki bardzo ważne -> facebook.com/fanclubofmusicisourpassion <-
I oczywiście zapraszam na mojego drugiego bloga, który niedługo ruszy z kopyta
>>>> http://1d-one-step-to-hell.blogspot.com/ <<<<
ODWIEDZAJCIE 1D-ONE-STEP-TO-HELL.BLOGSPOT.COM
CZYLI MÓJ KOLEJNY BLOG Z OPOWIADANIEM O 1D!
CZYLI MÓJ KOLEJNY BLOG Z OPOWIADANIEM O 1D!
ZAPRASZAM! ♥
poniedziałek, 27 maja 2013
czwartek, 9 maja 2013
Chapter 27
Obudziłam się z niepokojącym uczuciem, że zaraz coś się wydarzy. Po chwili przypomniałam sobie, że dzisiaj jest dzień, w którym się przeprowadzam. Wczoraj wieczorem tłumaczyłam Niallowi, dlaczego to jest konieczne, ale nie wydawał się zbyt przekonany. Stwierdziłam, że czas zamknąć ten rozdział w życiu i ruszyć dalej. Wyjść na prostą, zacząć coś nowego. Dobra, to przesada, przecież nie jadę do Chin, nie biorę ślubu, ani nie umieram. To nie jest koniec świata. Ubrałam się i poszłam do kuchni, by zrobić śniadanie. Później zamierzałam się spakować i pójść do pracy, tak żeby wieczorem wziąć tylko rzeczy i przenieść je do nowego domu. Plan wręcz doskonały.
Chłopcy byli strasznie pobudzeni przy jedzeniu (chociaż nic im nie dosypałam). Ciągle się śmiali i dokuczali sobie nawzajem. Kolejny szalony posiłek w domu One Direction. Czy też raczej- mój ostatni szalony posiłek w domu One Direction. Od kiedy ze mnie taka pesymistka? Pewnie nie raz wproszą się do mnie na obiad, bo sami ledwo umieją ugotować makaron. Tak, to pocieszająca myśl, będę się jej trzymać.
Pakowałam się krócej niż przypuszczałam; cały czas musiałam uważać na godzinę, żeby nie spóźnić się do pracy. Pakowałam ostatnie rzeczy, kiedy usłyszałam, że ktoś wszedł do pokoju.
- A więc to tak. - odezwał się. - Ty serio masz zamiar nas zostawić. - powiedział Harry oskarżycielskim tonem. Przewróciłam oczami.
- Harry. Tłumaczyłam to wczoraj Niallowi, więc to teraz powtórzę. - westchnęłam. - Wszystko, co dla mnie zrobiliście, było naprawdę miłe i do końca życia będę wam za to wdzięczna... Ale tak nie może być. I tak ta sytuacja jest wystarczająco dziwna. Jak to wygląda dla postronnego obserwatora? Dziewczyna z ulicy, która nie ma gdzie się podziać, bo została całkowicie wykiwana, nagle zostaje znaleziona przez członka jednego z najsławniejszych boysbandów na świecie. Piosenkarz postanawia wspaniałomyślnie ją przygarnąć, choć nic o niej nie wie i jej nie zna. Potem dziewczyna zaprzyjaźnia się ze wszystkimi, dostaje ubrania i pracę, aż w końcu związuje się z gościem, który ją znalazł. Takie rzeczy nie zdarzają się nawet w bajkach. - skończyłam swój monolog, a Harry milczał długą chwilę. Cisza dłużyła się w nieskończoność.
- Ale będziemy się widywać, prawda? - wreszcie zapytał z nadzieją w głosie. Uśmiechnęłam się lekko.
- No pewnie, kiedy tylko będziecie chcieli. - to mu chyba wystarczyło, bo wyszedł szczęśliwy, jak szczeniak, który właśnie dostał nową zabawkę do zepsucia. Wrzuciłam do pudła ostatnie drobiazgi, po czym zeszłam na dół. Pożegnałam się z chłopcami i poszłam do pracy. Czułam się dziwnie, tak jakbym później miała spuścić w toalecie ukochaną rybkę, albo musiała oddać komuś kawałek mnie. Pokręcone uczucie.
Rzuciłam się w wir pracy i udało mi się przestać myśleć o czekającej mnie zmianie. Czas mijał jednak nieubłaganie szybko i nim się obejrzałam wybiła godzina 19. Wykonałam wszystkie potrzebne czynności, zamknęłam księgarnię i ruszyłam do domu. Weszłam do kuchni i oniemiałam. Stali tam wszyscy domownicy (ubrali się na czarno, jakby ktoś umarł) i szczerzyli się, jak krowa do koniczyny.
- Przygotowaliśmy pożegnalną ucztę, specjalnie dla ciebie. - oznajmił z dumą Louis. Podziękowałam im, nadal będąc w szoku. Jedzenie nie było spalone i nie był to sam makaron. Naprawdę się postarali.
Przez cały czas rozmawialiśmy, a chłopcy zmusili mnie do przysięgi, że o nich nie zapomnę i będę do nich wpadać. Zayn dodał, że Maddie też jest mile widziana (no jasne, hmm...). Trochę to było dziwne, zważywszy na to, że Niall był moim chłopakiem, więc raczej nie miałam jak o nich zapomnieć (nawet jeślibym chciała. Ale nie chcę, oczywiście).
Po posiłku zaczęłam przenosić kartony z mojego pokoju do samochodu chłopaków, a oni mi w tym pomagali. Cały czas marudzili, że mogłabym zostać, a oni nie musieliby wtedy się męczyć. Wszystkie pudła zajęły tyle przestrzeni, że zostały tylko miejsca dla pasażera i kierowcy, więc Niall zgłosił się na ochotnika, by prowadzić (zamordowałby resztę wzrokiem, gdyby tylko ośmieliliby się zaprotestować). Kiedy wszystko było już gotowe, przyszedł czas na pożegnanie. Chłopcy wyściskali mnie, jakbyśmy mieli nigdy więcej się nie zobaczyć. W oczach Harry'ego pojawiły się nawet łzy (serio, stary? Bądź facetem! Ponoć chłopaki nie płaczą).
- Hazz, ale wiesz, że ja nadal będę mieszkać w tym mieście? - odezwałam się. Chłopak chlipnął głośno.
- Wiem, ale chciałem dodać tej scenie trochę dramaturgii. Przegiąłem? - walnęłam go lekko w ramię, a on się roześmiał, po czym mnie przytulił. Strasznie długo to trwało. I trwałoby pewnie jeszcze dłużej, gdyby Nialler znacząco nie chrząknął.
- Stary, lubię cię, ale pamiętaj, że to moja dziewczyna. - ostrzegł. Zaczęłam się z nich śmiać, a następnie wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Chłopcy stali na chodniku z szerokimi uśmiechami na twarzach i machali białymi chusteczkami.
- Rany, co za idioci. - powiedzieliśmy z Niallem równocześnie, przez co zaczęliśmy się znowu śmiać.
W moim nowym domu byliśmy kilka minut później. Maddison strasznie ucieszyła się na mój widok (a może na widok Nialla, który bądź co bądź nadal był jej idolem). Wnieśliśmy wszystkie pudła (trwało to teraz dłużej, bo zabrakło taniej siły roboczej w postaci reszty chłopaków), a później rozpakowaliśmy większość. Niall rozejrzał się po moim pokoju.
- Hm... Dużo masz tu miejsca. Może też tu zamieszkam? - zastanawiał się. Ze śmiechem wypchnęłam go z pomieszczenia.
- Jedź już. Chłopcy pewnie za tobą tęsknią.
- Wyganiasz mnie? Jeszcze nie sprawdziłem lodówki... - popatrzył smutnym wzrokiem na kuchnię. - Dobra. Ale po jutrze wpadniecie do nas po południu? Liam wspominał, że ma przyjść też Danielle, a ty na szczęście niedzielę masz wolną, więc nie masz wymówki. - uśmiechnął się. Z radością przyjęłam zaproszenie. Następnie pożegnałam się z chłopakiem. Na odchodnym jeszcze się odwrócił.
- Jedzenie było zamówione! - po czym ruszył z piskiem opon. Zaśmiałam się. No tak, więc to od nich jechał ten wóz dostawczy, który mało nie rozjechał mnie na pasach. Dobrze wiedzieć. Dołączyłam do Maddie, która siedziała na kanapie i oglądała jakiś film.
- Witaj w domu. - powiedziała i zrobiła mi miejsce obok siebie.
__________
No cześć.
8 komentarzy pod poprzednim :)
Jak widzicie opowiadanie zbliża się do końca, ale to nieuniknione. Nie chcę robić z tego jakiegoś tasiemca.
8 komentarzy pod poprzednim :)
Sorry za zwłokę, ale staram się.
Dzięki za 8 komentarzy pod poprzednim :)
ZAPRASZAM NA MÓJ DRUGI BLOG
>>>> http://1D-one-step-to-hell.blogspot.com/ <<<<
Chłopcy byli strasznie pobudzeni przy jedzeniu (chociaż nic im nie dosypałam). Ciągle się śmiali i dokuczali sobie nawzajem. Kolejny szalony posiłek w domu One Direction. Czy też raczej- mój ostatni szalony posiłek w domu One Direction. Od kiedy ze mnie taka pesymistka? Pewnie nie raz wproszą się do mnie na obiad, bo sami ledwo umieją ugotować makaron. Tak, to pocieszająca myśl, będę się jej trzymać.
Pakowałam się krócej niż przypuszczałam; cały czas musiałam uważać na godzinę, żeby nie spóźnić się do pracy. Pakowałam ostatnie rzeczy, kiedy usłyszałam, że ktoś wszedł do pokoju.
- A więc to tak. - odezwał się. - Ty serio masz zamiar nas zostawić. - powiedział Harry oskarżycielskim tonem. Przewróciłam oczami.
- Harry. Tłumaczyłam to wczoraj Niallowi, więc to teraz powtórzę. - westchnęłam. - Wszystko, co dla mnie zrobiliście, było naprawdę miłe i do końca życia będę wam za to wdzięczna... Ale tak nie może być. I tak ta sytuacja jest wystarczająco dziwna. Jak to wygląda dla postronnego obserwatora? Dziewczyna z ulicy, która nie ma gdzie się podziać, bo została całkowicie wykiwana, nagle zostaje znaleziona przez członka jednego z najsławniejszych boysbandów na świecie. Piosenkarz postanawia wspaniałomyślnie ją przygarnąć, choć nic o niej nie wie i jej nie zna. Potem dziewczyna zaprzyjaźnia się ze wszystkimi, dostaje ubrania i pracę, aż w końcu związuje się z gościem, który ją znalazł. Takie rzeczy nie zdarzają się nawet w bajkach. - skończyłam swój monolog, a Harry milczał długą chwilę. Cisza dłużyła się w nieskończoność.
- Ale będziemy się widywać, prawda? - wreszcie zapytał z nadzieją w głosie. Uśmiechnęłam się lekko.
- No pewnie, kiedy tylko będziecie chcieli. - to mu chyba wystarczyło, bo wyszedł szczęśliwy, jak szczeniak, który właśnie dostał nową zabawkę do zepsucia. Wrzuciłam do pudła ostatnie drobiazgi, po czym zeszłam na dół. Pożegnałam się z chłopcami i poszłam do pracy. Czułam się dziwnie, tak jakbym później miała spuścić w toalecie ukochaną rybkę, albo musiała oddać komuś kawałek mnie. Pokręcone uczucie.
Rzuciłam się w wir pracy i udało mi się przestać myśleć o czekającej mnie zmianie. Czas mijał jednak nieubłaganie szybko i nim się obejrzałam wybiła godzina 19. Wykonałam wszystkie potrzebne czynności, zamknęłam księgarnię i ruszyłam do domu. Weszłam do kuchni i oniemiałam. Stali tam wszyscy domownicy (ubrali się na czarno, jakby ktoś umarł) i szczerzyli się, jak krowa do koniczyny.
- Przygotowaliśmy pożegnalną ucztę, specjalnie dla ciebie. - oznajmił z dumą Louis. Podziękowałam im, nadal będąc w szoku. Jedzenie nie było spalone i nie był to sam makaron. Naprawdę się postarali.
Przez cały czas rozmawialiśmy, a chłopcy zmusili mnie do przysięgi, że o nich nie zapomnę i będę do nich wpadać. Zayn dodał, że Maddie też jest mile widziana (no jasne, hmm...). Trochę to było dziwne, zważywszy na to, że Niall był moim chłopakiem, więc raczej nie miałam jak o nich zapomnieć (nawet jeślibym chciała. Ale nie chcę, oczywiście).
Po posiłku zaczęłam przenosić kartony z mojego pokoju do samochodu chłopaków, a oni mi w tym pomagali. Cały czas marudzili, że mogłabym zostać, a oni nie musieliby wtedy się męczyć. Wszystkie pudła zajęły tyle przestrzeni, że zostały tylko miejsca dla pasażera i kierowcy, więc Niall zgłosił się na ochotnika, by prowadzić (zamordowałby resztę wzrokiem, gdyby tylko ośmieliliby się zaprotestować). Kiedy wszystko było już gotowe, przyszedł czas na pożegnanie. Chłopcy wyściskali mnie, jakbyśmy mieli nigdy więcej się nie zobaczyć. W oczach Harry'ego pojawiły się nawet łzy (serio, stary? Bądź facetem! Ponoć chłopaki nie płaczą).
- Hazz, ale wiesz, że ja nadal będę mieszkać w tym mieście? - odezwałam się. Chłopak chlipnął głośno.
- Wiem, ale chciałem dodać tej scenie trochę dramaturgii. Przegiąłem? - walnęłam go lekko w ramię, a on się roześmiał, po czym mnie przytulił. Strasznie długo to trwało. I trwałoby pewnie jeszcze dłużej, gdyby Nialler znacząco nie chrząknął.
- Stary, lubię cię, ale pamiętaj, że to moja dziewczyna. - ostrzegł. Zaczęłam się z nich śmiać, a następnie wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Chłopcy stali na chodniku z szerokimi uśmiechami na twarzach i machali białymi chusteczkami.
- Rany, co za idioci. - powiedzieliśmy z Niallem równocześnie, przez co zaczęliśmy się znowu śmiać.
W moim nowym domu byliśmy kilka minut później. Maddison strasznie ucieszyła się na mój widok (a może na widok Nialla, który bądź co bądź nadal był jej idolem). Wnieśliśmy wszystkie pudła (trwało to teraz dłużej, bo zabrakło taniej siły roboczej w postaci reszty chłopaków), a później rozpakowaliśmy większość. Niall rozejrzał się po moim pokoju.
- Hm... Dużo masz tu miejsca. Może też tu zamieszkam? - zastanawiał się. Ze śmiechem wypchnęłam go z pomieszczenia.
- Jedź już. Chłopcy pewnie za tobą tęsknią.
- Wyganiasz mnie? Jeszcze nie sprawdziłem lodówki... - popatrzył smutnym wzrokiem na kuchnię. - Dobra. Ale po jutrze wpadniecie do nas po południu? Liam wspominał, że ma przyjść też Danielle, a ty na szczęście niedzielę masz wolną, więc nie masz wymówki. - uśmiechnął się. Z radością przyjęłam zaproszenie. Następnie pożegnałam się z chłopakiem. Na odchodnym jeszcze się odwrócił.
- Jedzenie było zamówione! - po czym ruszył z piskiem opon. Zaśmiałam się. No tak, więc to od nich jechał ten wóz dostawczy, który mało nie rozjechał mnie na pasach. Dobrze wiedzieć. Dołączyłam do Maddie, która siedziała na kanapie i oglądała jakiś film.
- Witaj w domu. - powiedziała i zrobiła mi miejsce obok siebie.
__________
No cześć.
Jak widzicie opowiadanie zbliża się do końca, ale to nieuniknione. Nie chcę robić z tego jakiegoś tasiemca.
Sorry za zwłokę, ale staram się.
Dzięki za 8 komentarzy pod poprzednim :)
ZAPRASZAM NA MÓJ DRUGI BLOG
>>>> http://1D-one-step-to-hell.blogspot.com/ <<<<
Subskrybuj:
Posty (Atom)