Wszystko wyglądało jak trzeba. Wynajęta sala była przystrojona balonami i wstążkami; goście byli uśmiechnięci i pełni energii. Gemma z Felixem stali przy wejściu do budynku i jeszcze raz dziękowali wszystkim za przybycie, odbierali gratulacje, życzenia, a także prezenty. Dopiero kiedy kazali wszystkim usiąść do stołu, zauważyłam, że zebranych osób nie jest tak dużo, jak można było się spodziewać. Z mojej pobieżnej oceny wynikało, że byli rodzice młodej pary, rodzeństwo, jakaś bliższa rodzina i garstka znajomych. Goście panny młodej mieli niebieskie kwiatki przyczepione szpilkami, a ci od Felixa - czerwone. Wszystkich było mniej więcej po równo. Impreza zaczęła się od podania jedzenia. Stół był ogromny, zastawiony przeróżnymi przekąskami, w kącie stała nawet fontanna z czekoladą, do której na samym początku pobiegły jakieś dzieci i Niall z Harrym. Spodziewałam się, że sala główna też będzie ozdobiona na biało, tak jak korytarz, ale tu zostałam zaskoczona, gdyż panowały granatowe i czarne odcienie, wszystko wyglądało jak w jakimś klubie dla VIP'ów. Zamiast tradycyjnej orkiestry grającej hity biesiadne, był DJ, konsola i kolorowe światła. Każdy gość miał swoje przydzielone miejsce przy stole (nawet Maddie, więc przypuszczam, że Zayn musiał wcześniej kontaktować się z Gemmą). Przypadło mi miejsce koło jakiegoś starszego, siwiejącego pana imieniem Marley i kobiety w średnim wieku, która nazywała się Monica. Jedyną znaną mi osobą w pobliżu był Zayn, ale nie mogłam wdać się z nim w twórczą dyskusję, ponieważ Marley zaczął opowiadać mi o swojej młodości, wplatając w to pochwały dla tutejszego jedzenia. Kiedy większość ludzi już skończyła posiłek i ruszyli na parkiet, ja wiedziałam już, jak leczyć kamienie nerkowe, co jeść, żeby nabawić się wrzodów żołądka, jakie sknery są z dzisiejszych lekarzy i że sałatka warzywna jest za słona. DJ zachęcał wszystkich do tańca, a ja rozejrzałam się spanikowana, w poszukiwaniu ratunku od historyjek Marleya, który jak na złość nie nadchodził. Starszy pan zauważył moje zachowanie i błędnie je zinterpretował, przez co następne 3 piosenki przetańczyłam właśnie z nim. Na moje szczęście leciały póki co rytmiczne, skoczne piosenki (bo jeszcze nikt nie zdążył zasnąć pod stołem w upojeniu alkoholowym i wszyscy byli jeszcze pełni sił). Marley nieźle wymiatał na parkiecie, ale na jego miejscu byłabym trochę ostrożniejsza. Po odtańczeniu ponownie zaproszono nas do stołu. Podali nam jakąś dziwną zupę, która zdecydowanie lepiej smakowała niż wyglądała. Kolor zupy przypomniał Marleyowi anegdotkę o tym, jak to w wojsku karmili ich tylko i wyłącznie grochówką, a później temat zszedł na szczury i ich dominację nad chomikami, ale jakoś nie potrafiłam się skupić. Na moje szczęście DJ zapowiedział zabawy; kilku śmiałków się zgłosiło (w tym Zayn), zrobili z siebie pośmiewisko przy tropieniu butelki szampana i szukaniu skarbów przy wskazówkach "ciepło-zimno". Trochę to trwało, ale wszyscy świetnie się bawili. Później klimat trochę się zmienił, przygaszono światła, puszczono spokojniejszą muzykę... Mimowolnie i podświadomie szukałam wzrokiem Nialla (oczywiście dyskretnie, żeby nikt więcej tego nie widział). Może udałoby mi się jakoś telepatycznie do niego dotrzeć i zmusić, żeby ze mną zatańczył (mimo że nie jestem ekspertem w dziedzinie tańca towarzyskiego czy jakiegokolwiek innego). Siedział po drugiej stronie stołu, lata świetlne ode mnie. Całą wolną piosenkę przesiedziałam więc obserwując innych. Kilka następnych numerów było bardziej skocznych, do jednego z nich zaprosił mnie Harry. Owszem, przyjęłam zaproszenie - i tak przez większość czasu się wygłupialiśmy. Zbliżała się północ, byłam już potwornie zmęczona, chociaż przecież tak nie imprezowałam i wypiłam tylko jednego drinka (dobra, może 4), bo miał ładny kolor - jasnoniebieski... O północy był oczepiny. Państwo młodzi rzucali welon i muszkę. Nie wiem, czy Gemma zrobiła to specjalnie, ale welon wylądował w rękach Maddie, która niesamowicie mocno się ucieszyła. Muszkę natomiast złapał... Marley. No cóż, w końcu miłość możliwa jest chyba w każdym wieku. Później znowu odbyło się kilka zabaw, ponownie był tańce do wesołych piosenek, a ja już zaczynałam tracić nadzieję. DJ, jakby czytał w moich myślach, puścił wolną piosenkę (kojarzyłam ją,trwała ok. 10 min.) i powiedział, że każdy ma wyjść na parkiet. Może to jakiś znak? Zauważyłam, że Niall wstał, więc przestałam się rozglądać. Trzymałam kciuki, żeby szedł do mnie.
- Zatańczysz ze mną? - usłyszałam po chwili. Louis. No jasne.
- Pewnie - powiedziałam zrezygnowana.
- Co ty taka smutna? - zapytał po krótkim czasie. Rozejrzałam się po sali - Niall stał przy fontannie z czekoladą, jakżeby inaczej.
- Tak jakoś... - odpowiedziałam tylko na pytanie chłopaka.
- Uśmiechnij się, wszystko się uda, zobaczysz. - uśmiechnął się tajemniczo, a kiedy zobaczył moje wątpiące spojrzenie, dodał "Zaufaj mi." i mrugnął. Nie wiem, co takiego ma się udać, ale niech mu będzie. Kątem oka zauważyłam, że Danielle wyciągnęła Nialla do tańca. To mogłam być ja, ale jak widać nie jest mi to dane. Tańczyłam z Louisem może 2 minuty, kiedy podszedł do kogoś i powiedział "Odbijany". Znalazłam się więc w innych rękach. Podniosłam wzrok, żeby zobaczyć, kto będzie miał to szczęście , tańczyć ze mną i dostąpić wątpliwego zaszczytu zmiażdżenia palców przez moje ruchy. Kiedy zobaczyłam z kim tańczę, momentalnie się zestresowałam jeszcze bardziej, przez co nadepnęłam mu na nogę.
- Przepraszam. - powiedziałam szybko. W odpowiedzi usłyszałam tylko cichy śmiech Nialla gdzieś koło mojego ucha. Mam nadzieję, że nie czuł, jak bardzo się trzęsę, chociaż on też wydawał się być spięty. Do końca piosenki wyłączyłam myślenie całkowicie, ale to nie uchroniło mnie od deptania chłopaka. Chyba powinnam podziękować Louisowi, chociaż nie mam pojęcia, skąd wiedział. Piosenka była tak spokojna, że prawie zasnęłam z głową na ramieniu Nialla. Może to przez zmęczenie, albo przez te drinki... Pewnie przez jedno i drugie. Kiedy piosenka dobiegła końca (niestety), Niall zauważył że ledwo kontaktuję, więc zawołał resztę i zapytał, czy ktoś chce już wracać. Zgłosił się tylko Zayn i Maddie, a Louis znowu do mnie mrugnął (cwaniak jeden). mieliśmy wracać do domu Harry'ego, gdzie mieliśmy już przygotowane łóżka (niektórzy materace, bo trochę nas było). Samochód prowadził Niall, który zarzekał się, że nic nie pił. Autem lekko kołysało, przez co oczy zamykały mi się ciągle, aż w końcu poddałam się i nie próbowałam już ich otwierać, nawet kiedy byliśmy już na miejscu i trzeba było wysiadać. Słyszałam, jak Niall mówi do Zayna, że zasnęłam (bo siedziałam z przodu). Ten w odpowiedzi powiedział tylko "To chyba wiesz, co robić" i byłam pewna, że wywrócił oczami. Po chwili poczułam, że ktoś (dobra, wiem, że to Niall, bo lekko uchyliłam powieki, żeby się przekonać) mnie podnosi. Ostatnim co zapamiętałam, była ładnie pachnąca pościel i usta blondyna na moim czole...
_________
Siemaaaa!
Wita was Ivy Ziemniak, który uwielbia Księżyc, nosi okulary i chodzi o 2 w nocy... nieważne gdzie xD Rozdział dedykuję Marcie, za to, że przeżyła ze mną 48h w jednym pokoju razem z dwoma innymi osobami.. Bla, bla, bla, sorry, że tyle o tym gadam, ale jestem nakręcona, bo to był jeden z najlepszych wyjazdów w moim życiu.
Żeby nie było, że nie czytam Waszych komentarzy, bo czytam je dziesiątki razy: WIEM, że rozdziały są krótkie (7 stron A5), WIEM, że dodaję rozdziały rzadko. Ale co 2 tygodnie to dla mnie akurat. Staram się dodawać notki regularnie, poza jakimiś szczególnymi wypadkami jak dzisiaj. Bo wyjechałam na ferie i wgl. A z liceum jest tak, że trochę bardzo wymagają, więc wiecie. Ale dziękuję, że tu jesteście, wspieracie mnie i komentujecie. ♥
PIS JOŁ. ;3
next: 9-10.02
ODWIEDZAJCIE 1D-ONE-STEP-TO-HELL.BLOGSPOT.COM
CZYLI MÓJ KOLEJNY BLOG Z OPOWIADANIEM O 1D!
CZYLI MÓJ KOLEJNY BLOG Z OPOWIADANIEM O 1D!
ZAPRASZAM! ♥
środa, 30 stycznia 2013
wtorek, 15 stycznia 2013
Chapter 19
Od samego rana czuć było inną atmosferę. Wszyscy krzątali się po domu od 8:00 (kto by pomyślał, że chłopcy potrafią tak szybko zwlec się z łóżek?). Ślub był o 15:00, ale trzeba było poświęcić jeszcze 2 godziny na dojazd do rodzinnego miasta Harry'ego - Cholmes Chapel. Żeby przedwcześnie nie pokazać chłopakom naszych sukienek, Danielle powiedziała, że możemy przygotować się u niej w domu (Maddie też tam miała być, ale tylko Zayn o tym wiedział). O 12:00 mieli po nas przyjechać i razem pojechać na ślub. Droga do domu Dan nie była długa, ale kiedy niesie się sukienkę i wszystkie potrzebne (podobno) gadżety i ulepszenia, strasznie się ciągnie.
Danielle miała niewielkie mieszkanie blisko centrum. Był to dosyć wysoki blok. Z zepsutą windą. A ja musiałam wejść na 7. piętro. Bo przecież nie może być łatwo.
Kiedy znalazłam się już w środku, Danielle z Maddison już tam były i wszystko przygotowały Podczas szykowania się, miałyśmy niezły ubaw (zwłaszcza ja, kiedy rozsypałam- przez przypadek- wszystkie kosmetyki i prawie stłukłam lustro). Najpierw Danielle umalowała Maddie, a potem się zamieniły rolami. Kiedy obie były już gotowe, popatrzyły na mnie (wzrokiem myśliwego). Nawet nie miałam na sobie sukienki (nadal wolę ubrać garnitur). Dopadły mnie i zmusiły do przebrania. Zakazały przy tym patrzeć w lustro, żebym chyba umarła na zawał, kiedy zobaczę siebie po "metamorfozie".
Krzątały się wokół mnie, jakby to była ich życiowa misja. Cierpliwie to znosiłam (chociaż pozory mylą). Po jakimś czasie (doprawdy nie wiem, ile to trwało, bo te wszystkie minuty strasznie się dłużyły) obie odsunęły się ode mnie i zaczęły przyglądać efektom. One tak ślicznie wyglądały w sukienkach... Całe podekscytowane kazały mi zamknąć oczy i stanąć przed lustrem.
- Dobra, możesz patrzeć. - pozwoliła Maddie, a ja otworzyłam oczy. Doznałam szoku, bo rzadko kiedy całkiem się maluję, zwykle tylko rzęsy. Poza tym, pierwszym i ostatnim razem, kiedy ubrałam sukienkę był pogrzeb mojej sąsiadki 10 lat temu, także...
- Nadal wolisz iść w spodniach? - zapytała Danielle podejrzliwie. Oczywiście, że wolę spodnie, ale nie rozczaruję jej tak bardzo.
- Nie, dziękuję wam. - powiedziałam, potem było zbiorowe przytulenie, jak w każdym filmie. Posprzątałyśmy wszystko, a później włączyłyśmy TV i oglądałyśmy jakieś kreskówki, pijąc herbatę i rozmawiając.
Punktualnie o 12:00 zadzwonił dzwonek do drzwi. Danielle kazała mi i Maddie zostać w salonie, a sama poszła otworzyć. Rozległy się pochwały i dźwięki aprobaty. Dan dziękowała, a później kazała nam podejść. Najpierw wyszłam ja. Chłopcy zaczęli patrzeć na mnie jak słoń na malowane wrota.
- Jeej, Vicky, jak ty uroczo wyglądasz. - pierwszy odezwał się Louis. Dzięki, ale i tak wolę ubrać dres. Chłopak zaraz potem walnął Nialla łokciem. - Prawda, Nialler?
- No oczywiście, że tak. - powiedział i spuścił wzrok, lekko się uśmiechając. Może jednak sukienka to nie taki zły wybór?
- Dobra, a teraz kolejna niespodzianka. - Zayn przerwał ciszę. - Patrzcie z kim ja idę na wesele. - jego głos był dumny i radosny. W tym momencie pojawiła się Maddie, Zayn od razu podszedł i ją przytulił, zanim ktokolwiek zdołał przetrawić ten fakt. Później jednak się ocknęli i pochwalili kreację dziewczyny. Oczywiście sami chłopcy też nie wyglądali źle, mieli ładne garnitury, które pasowały do ich stylu.
Zebraliśmy wszystkie niezbędne rzeczy i zeszliśmy na dół. Sądziłam, że chłopcy będą mieli ze sobą sztab ochroniarzy i limuzynę (w końcu są bogaci, nikt im nie zabroni), ale miłym zaskoczeniem były 2 zwykłe samochody. No, może nie takie zwykłe. Jednym z nich było białe Porsche Cayenne Turbo, a drugim szare Maserati Kubang (nauki taty nie poszły w las, ciągle pamiętam mnóstwo modeli samochodów i jeszcze umiem je rozpoznać). Podzieliliśmy się po 4 do każdego auta. Pierwszy jechał Liam z Danielle, Zaynem i Maddie, a ja wsiadłam do drugiego pojazdu , który prowadził Louis. W dodatku dostałam miejsce obok kierowcy, cóż za zaszczyt (wolałabym kierować, ale nie mam jeszcze prawa jazdy, więc nikt by mi nie pozwolił).
Droga minęła nam szybko i spokojnie (to jakaś nowość... jeśli teraz nic się nie zdarzyło, to później na 100% będzie jakaś akcja). Byliśmy przed czasem, ale dzięki temu Harry zdążył przywitać się z rodziną i przedstawić mnie i Maddison. Pani Styles okazała się być naprawdę miłą osobą i ciągle się uśmiechała (już wiem, po kim Harry to odziedziczył), ojczym chłopaka również serdecznie nas powitał. Kiedy skończyliśmy się witać, zostaliśmy jeszcze poczęstowani ciastkami (Niall najbardziej się z tego ucieszył). Po chwili w kuchni ukazała nam się panna młoda. Miała na sobie długą, białą suknię z delikatnymi ozdobami. Naprawdę ładnie wyglądała.
Po ogólnym zachwycie i krótkiej wymianie zdań, wraz z przedstawieniem postaci (tudzież mnie i Maddie), udaliśmy się samochodami do kościoła (tym razem "przez przypadek" siedziałam obok Nialla). Usiedliśmy w ławkach, w tle rozległ się marsz weselny, a Gemma powolnym krokiem wkroczyła do środka. Obserwowałam pana młodego. Wyglądał na jakieś 25 lat, miał brązowe włosy i ciemne oczy. Niczego sobie facet (obiektywna ocena), ale teraz widziałam, że ledwo stał na nogach. Nazwałabym go Bob. Pasuje mu.
Ślub minął dosyć szybko, Bob okazał się mieć na imię Felix, ale dla mnie to zawsze już będzie Bob.
Zaraz po uroczystości i zdjęciach grupowych przez kościołem, pojechaliśmy na wesele...
_______
Haaai.
Ja i moja tendencja do rozpisywania się pozdrawiamy.
Dziękuję Klaudii i Tiny (mam nadzieję, że wiecie za co xD).
Także dziękuję Wam za komentarze. A w następnym będzie meeeelaaaanż. Wszyscy spodziewają się jakieś wielkiej akcji... Żebyście się nie zdziwili xD
Miłych ferii/ oczekiwania na ferie.
Cheers xxx
next: pod koniec miesiąca. ok. 30.01
Danielle miała niewielkie mieszkanie blisko centrum. Był to dosyć wysoki blok. Z zepsutą windą. A ja musiałam wejść na 7. piętro. Bo przecież nie może być łatwo.
Kiedy znalazłam się już w środku, Danielle z Maddison już tam były i wszystko przygotowały Podczas szykowania się, miałyśmy niezły ubaw (zwłaszcza ja, kiedy rozsypałam- przez przypadek- wszystkie kosmetyki i prawie stłukłam lustro). Najpierw Danielle umalowała Maddie, a potem się zamieniły rolami. Kiedy obie były już gotowe, popatrzyły na mnie (wzrokiem myśliwego). Nawet nie miałam na sobie sukienki (nadal wolę ubrać garnitur). Dopadły mnie i zmusiły do przebrania. Zakazały przy tym patrzeć w lustro, żebym chyba umarła na zawał, kiedy zobaczę siebie po "metamorfozie".
Krzątały się wokół mnie, jakby to była ich życiowa misja. Cierpliwie to znosiłam (chociaż pozory mylą). Po jakimś czasie (doprawdy nie wiem, ile to trwało, bo te wszystkie minuty strasznie się dłużyły) obie odsunęły się ode mnie i zaczęły przyglądać efektom. One tak ślicznie wyglądały w sukienkach... Całe podekscytowane kazały mi zamknąć oczy i stanąć przed lustrem.
- Dobra, możesz patrzeć. - pozwoliła Maddie, a ja otworzyłam oczy. Doznałam szoku, bo rzadko kiedy całkiem się maluję, zwykle tylko rzęsy. Poza tym, pierwszym i ostatnim razem, kiedy ubrałam sukienkę był pogrzeb mojej sąsiadki 10 lat temu, także...
- Nadal wolisz iść w spodniach? - zapytała Danielle podejrzliwie. Oczywiście, że wolę spodnie, ale nie rozczaruję jej tak bardzo.
- Nie, dziękuję wam. - powiedziałam, potem było zbiorowe przytulenie, jak w każdym filmie. Posprzątałyśmy wszystko, a później włączyłyśmy TV i oglądałyśmy jakieś kreskówki, pijąc herbatę i rozmawiając.
Punktualnie o 12:00 zadzwonił dzwonek do drzwi. Danielle kazała mi i Maddie zostać w salonie, a sama poszła otworzyć. Rozległy się pochwały i dźwięki aprobaty. Dan dziękowała, a później kazała nam podejść. Najpierw wyszłam ja. Chłopcy zaczęli patrzeć na mnie jak słoń na malowane wrota.
- Jeej, Vicky, jak ty uroczo wyglądasz. - pierwszy odezwał się Louis. Dzięki, ale i tak wolę ubrać dres. Chłopak zaraz potem walnął Nialla łokciem. - Prawda, Nialler?
- No oczywiście, że tak. - powiedział i spuścił wzrok, lekko się uśmiechając. Może jednak sukienka to nie taki zły wybór?
- Dobra, a teraz kolejna niespodzianka. - Zayn przerwał ciszę. - Patrzcie z kim ja idę na wesele. - jego głos był dumny i radosny. W tym momencie pojawiła się Maddie, Zayn od razu podszedł i ją przytulił, zanim ktokolwiek zdołał przetrawić ten fakt. Później jednak się ocknęli i pochwalili kreację dziewczyny. Oczywiście sami chłopcy też nie wyglądali źle, mieli ładne garnitury, które pasowały do ich stylu.
Zebraliśmy wszystkie niezbędne rzeczy i zeszliśmy na dół. Sądziłam, że chłopcy będą mieli ze sobą sztab ochroniarzy i limuzynę (w końcu są bogaci, nikt im nie zabroni), ale miłym zaskoczeniem były 2 zwykłe samochody. No, może nie takie zwykłe. Jednym z nich było białe Porsche Cayenne Turbo, a drugim szare Maserati Kubang (nauki taty nie poszły w las, ciągle pamiętam mnóstwo modeli samochodów i jeszcze umiem je rozpoznać). Podzieliliśmy się po 4 do każdego auta. Pierwszy jechał Liam z Danielle, Zaynem i Maddie, a ja wsiadłam do drugiego pojazdu , który prowadził Louis. W dodatku dostałam miejsce obok kierowcy, cóż za zaszczyt (wolałabym kierować, ale nie mam jeszcze prawa jazdy, więc nikt by mi nie pozwolił).
Droga minęła nam szybko i spokojnie (to jakaś nowość... jeśli teraz nic się nie zdarzyło, to później na 100% będzie jakaś akcja). Byliśmy przed czasem, ale dzięki temu Harry zdążył przywitać się z rodziną i przedstawić mnie i Maddison. Pani Styles okazała się być naprawdę miłą osobą i ciągle się uśmiechała (już wiem, po kim Harry to odziedziczył), ojczym chłopaka również serdecznie nas powitał. Kiedy skończyliśmy się witać, zostaliśmy jeszcze poczęstowani ciastkami (Niall najbardziej się z tego ucieszył). Po chwili w kuchni ukazała nam się panna młoda. Miała na sobie długą, białą suknię z delikatnymi ozdobami. Naprawdę ładnie wyglądała.
Po ogólnym zachwycie i krótkiej wymianie zdań, wraz z przedstawieniem postaci (tudzież mnie i Maddie), udaliśmy się samochodami do kościoła (tym razem "przez przypadek" siedziałam obok Nialla). Usiedliśmy w ławkach, w tle rozległ się marsz weselny, a Gemma powolnym krokiem wkroczyła do środka. Obserwowałam pana młodego. Wyglądał na jakieś 25 lat, miał brązowe włosy i ciemne oczy. Niczego sobie facet (obiektywna ocena), ale teraz widziałam, że ledwo stał na nogach. Nazwałabym go Bob. Pasuje mu.
Ślub minął dosyć szybko, Bob okazał się mieć na imię Felix, ale dla mnie to zawsze już będzie Bob.
Zaraz po uroczystości i zdjęciach grupowych przez kościołem, pojechaliśmy na wesele...
_______
Haaai.
Ja i moja tendencja do rozpisywania się pozdrawiamy.
Dziękuję Klaudii i Tiny (mam nadzieję, że wiecie za co xD).
Także dziękuję Wam za komentarze. A w następnym będzie meeeelaaaanż. Wszyscy spodziewają się jakieś wielkiej akcji... Żebyście się nie zdziwili xD
Miłych ferii/ oczekiwania na ferie.
Cheers xxx
next: pod koniec miesiąca. ok. 30.01
Subskrybuj:
Posty (Atom)