ODWIEDZAJCIE 1D-ONE-STEP-TO-HELL.BLOGSPOT.COM

CZYLI MÓJ KOLEJNY BLOG Z OPOWIADANIEM O 1D!

ZAPRASZAM! ♥

czwartek, 26 lipca 2012

Chapter 7

To nie była łazienka... To chyba był jakiś schowek, ale nie wiem dokładnie, bo cały widok zasłaniały mi powpychane tam rzeczy. Różne ubrania, czasopisma, jakieś kartki, pluszowe miśki i wszystko, co było możliwe. Stos zaczął niebezpiecznie przechylać się w moją stronę i, zanim zdążyłam zrobić cokolwiek, runął wprost na mnie. Wylądowałam na podłodze, przygnieciona całym tym bałaganem. Ciekawe który był taki inteligentny, żeby sprzątać w ten sposób. Wygrzebałam się z tej sterty i usiadłam. Wzdrygnęłam się, bo na głowie zostały mi czyjeś bokserki w kropki (majciochy w grochy?) z dużym napisem Lou (a któż by inny...), które zaraz zrzuciłam. Ta praca będzie trudniejsza niż myślałam. Powoli zaczęłam ogarniać syf. Trochę mi to zajęło, ale najgorsze było to, że chłopców nadal nie było. Gdzie oni pojechali po te zakupy, na drugi koniec kraju? Udało mi się posprzątać wszystkie pokoje, oprócz królestwa Zayna. Zastanawiałam się, czy powinnam tam wchodzić. Jednak stwierdziłam, że skoro tu pracuję, to chyba mogę. Nie miałam zbyt wiele do roboty, bo jego pokój był chyba jednym z najczystszych. Ścieląc jego łóżko, natknęłam się na jakiś zeszyt. Dobra, to trochę dziwne. Na okładce było napisane "Pamiętnik Zayna" (wcale mnie to nie śmieszy). Dyskretnie. Pewnie, mógł zostawić to bardziej na wierzchu, żeby ktoś mógł przeczytać jego sekrety. Schowałam jego "skarb" pod poduszkę, może tam będzie bezpieczny. Oczywiście nie przeczytałam ani jednej kartki, mimo że pewnie dowiedziałabym się czemu mnie tak nie lubi. Popatrzyłam na zegarek: chłopaków nie było już 4 godziny. Nastawiłam palkę i zeszłam na dół, a wtedy wreszcie wrócili (dziwny zbieg okoliczności...). Mieli podejrzane miny (bardziej niż zwykle), a zakupów nie było aż tak wiele (tylko jakieś 5 dużych toreb, nic takiego). Wszystko wypakowaliśmy wspólnie i zrobiłam szybki obiad (jeśli jajecznicę można nazwać obiadem. Chociaż w sumie to była już kolacja). 


Zabrałam się za zmywanie naczyń, a chłopcy poszli na górę do swoich pokoi. O dziwo do pomocy przy wycieraniu zgłosił się Zayn. Dobra, teraz to już nie wiem, co mam o nim myśleć. Chłopie, zdecyduj się co chcesz, bo jak się wkurzę to sama to z ciebie wyciągnę. Nic nie mówił, tylko osuszał talerze. Widać ciężko nad czymś myślał. Wreszcie odchrząknął i już miał się odezwać, kiedy na górze rozległy się dzikie okrzyki, a potem głośne tupanie na schodach. Co, pająk w łazience? Na przodzie biegł Louis, który wpadł do kuchni zdyszany, jakby przebiegł pięć kilometrów, uciekając przed pokemonami.
 - Mój pokój jeszcze nigdy nie był tak czysty! - wydarł się, chociaż stałam tuż obok niego. - Zasługujesz na marchewkę! - zaraz po tym przybiegła reszta i zaczęli mnie ściskać i dziękować za posprzątanie. Podejrzewali, że zrobiłam to magicznym sposobem. Tak i pomagały mi wróżki. Po paru minutach poszli oglądać jakieś głupawe programy w telewizji, a ja z Zaynem wróciliśmy do przerwanej czynności. Nastała cisza. Czekałam aż chłopak ponowi próbę powiedzenia tego co tam chciał.
 - Nie przeczytałaś go. - powiedział nagle. Popatrzyłam na niego tępo.
 - Słucham? - chce grać w kalambury?
 - Pamiętnik. Zostawiłaś go w spokoju. - oznajmił, nawet na mnie nie patrząc.
 - Skąd ty to...
 - Może to nie zabrzmi zbyt fajnie - przerwał mi - ale zamontowałem kamerę z czujnikiem ruchu u siebie w pokoju i zostawiłem ten pseudo-pamiętnik na widoku. Pisałem go przez całą noc, wypisując różne głupoty, byleby tylko był wiarygodny. Możesz mnie teraz znienawidzić, ale musiałem sprawdzić, czy można ci ufać, a to był jedyny pomysł, jaki wpadł mi do głowy. Oglądaliśmy wspólnie z chłopakami rozwój wypadków przez laptopa w samochodzie. Mam nadzieję, że zrozumiesz teraz mojego zachowanie i nie będziesz zła. Uznałem,że jeśli będę niemiły i denerwujący, to tym bardziej będziesz chciała mnie skompromitować i odegrać się za wszystkie złośliwości. - skończył. Przez cały ten czas uważnie go słuchałam.
 - Jeden normalny. - stwierdziłam po chwili. Widząc jego pytające spojrzenie, wyjaśniłam. - Już myślałam, że wszyscy byliście na tyle nieostrożni, żeby zaufać osobie poznanej na ulicy. - powiedziałam z ulgą. Teraz wszystko się wyjaśniło. Już wiem, czemu zachowywał się w stosunku do mnie z takim dystansem. Zaczęliśmy normalnie rozmawiać. Zayn wyjaśnił, że był zły na chłopaków, że nie mieli do mnie żadnych zastrzeżeń, że Liam nawet zaproponował mi pracę, choć mnie nie znał i wiele innych. Po wymyciu wszystkich naczyń, dołączyliśmy do reszty. Oglądali jakieś notowanie listy przebojów.
 - Dokształcaj się w pop-kulturze. - powiedział (w sumie to rozkazał) Harry i pogłośnił. Lista była chyba z całego miesiąca, bo miejsc było 25, a teraz zaczynała się finałowa dziesiątka. Spiker właśnie ją zapowiadał.
 - Miejsce dziesiąte zajęła Katy Perry i jej hit "Part of me"!" - muzyka zaczęła lecieć, a chłopcy zaczęli tańczyć jak szaleni. tylko Zayn siedział na miejscu, ale po to, by móc komentować klipy.
 - Niektórzy jej fani uważają, że powinna była umrzeć w tym teledysku. - zaczął tonem znawcy. - Poza tym, czy to nie głupota, że przez faceta zaciągnęła się do wojska? - i tak mniej więcej wyglądało moje "dokształcanie się". Na miejscu 9. była piosenka Rihanny - "Man down", która mi się dosyć podobała, ale Zayn miał inne zdanie.
 - Widzisz to? Teledysk jest źle zmontowany, a wokal bardzo zremiksowany. Jej głos brzmi o wiele lepiej na żywo. - stwierdził. Następnie był hit zespołu LMFAO "Sexy and I know it", ale komentarzy chłopaka wolę nie pamiętać. Trochę go chyba poniosło. Miejsce 7. miała Carly Rae Jepsen i "Call me maybe". Średnia piosenka, a teledysk trochę głupawy. Szóste miejscy miał Justin Bieber i piosenka "Boyfriend". Niby wpadająca w ucho, ale czegoś brakowało. A teledysk trochę naciągany. Niall dostał takiej szajby, że darł się wniebogłosy przez całą piosenkę. Kto by pomyślał, że z niego taki fan. Później była przerwa na reklamy, więc poszliśmy po coś do picia. W sumie podobało mi się oglądanie z nimi tego notowania, bo przynajmniej nie było nudno z uwagami Zayna i dzikimi plasami reszty.
 - Miejsce piąte, po raz pierwszy na naszej playliście - zaczął prowadzący. - Cody Simpson z piosenką "All day". - usłyszałam buczenie ze strony chłopaków.  Czyżby nie lubi tego całego Simpsona? Ciekawe czemu, przecież piosenka była bardzo fajna, a to Ferrari w teledysku (Ferrari f430 cabrio, ale nie żeby coś) dopełniało efektu.
 - Czemu go nie lubicie? - zapytałam Zayna, gdy chłopaki mimo wszystko zaczęli tańczyć (o ile te ich wygibasy można nazwać tańcem).
 - To nie tak, że go nie lubimy. Po prostu nasza piosenka zawsze zajmowała 5. miejsce w tym rankingu, a to oznacza, że teraz już jej w ogóle nie ma, bo wyżej raczej nas nie dali. - No cóż. Trzeba rodzić sobie z porażkami. Na kolejnym miejscu była radośnie wesoła piosenka Seleny Gomez - "Hit the lights", a po niej rozpoczęła się kolejna przerwa reklamowa. Wszyscy byli ciekawi, kto będzie na podium. Jak się okazało, trzecie miejsce miała Demi Lovato z piosenką "Give your heart a break", co strasznie ucieszyło Nialla. Nie jaraj się tak chłopie, bo spalisz dom. Chłopak jest strasznie dziwny (i uroczy na swój sposób), ale przynajmniej jest się z czego pośmiać. Drugie miejsce miał Olly Murs i "Heart skips a beat". Znowu hicior o sercu? Ale melodia strasznie pozytywna. W końcu przyszedł czas na pierwsze miejsce. Chłopcy poszli po coś do kuchni, bo stwierdzili, ze już i tak nie mają szans, a ja oglądałam to tylko ze względu na ciekawość. Teledysk rozpoczynał się powoli od ujęcia plaży i szumiącego morza. Nic specjalnego, pewnie kolejna piosenka o sercu, które tym razem postanowiło popływać w oceanie. Popłynęły pierwsze dźwięki. Gdzie ja to już słyszałam?Nie zdążyłam się zastanowić, bo natychmiast zjawiła się cała zgraja z głośnymi okrzykami triumfu. Mam odpowiedź. Zaczęli śpiewać własny singiel a Zayn usiadł na miejscu obok mnie i zaczął komentować, próbując przekrzyczeć tę bandę orangutanów.
 - No, to jest genialny teledysk. Ta naturalność, lepszych wokali nie słyszałem, w dodatku sami piosenkarze, no popatrz tylko na nich, tacy przystojni, z dobrym gustem, świetnymi fryzurami, zwłaszcza ten jeden, który śpiewa drugą zwrotkę, ten to jest dopiero śliczny...
 - Taak i taki skromny. - wcięłam mu się do wypowiedzi, zanim popadł w totalne samouwielbienie. Mam nadzieję, że mówił to tylko w żartach i w rzeczywistości nie jest taki próżny. Co ta Madison w nich widzi? A no właśnie. Obiecałam, że do niej zadzwonię, ciekawe tylko jak, skoro mój telefon zmarł śmiercią tragiczną i teraz nie zmartwychwstanie dopóki go nie naładuję... To może pomartwię się tym jutro, bo przy okazji musiałabym zadzwonić do rodziców, a na to nie jestem gotowa psychicznie. Popatrzyłam na zegarek - dochodziła 22. Ciekawe jakim cudem?
 - Dobra, nie wiem jak wy, ale ja idę spać. - powiedziałam i skierowałam się na schody.
 - Świetny pomysł, lepiej się wyśpij, bo jutro mamy dla ciebie sporo niespodzianek. - Louis wyszczerzył się głupio. No to już mogę zaczynać się bać...
_____________

Zacznę od tego, że rozdział dedykuję Zuzie (Zuzixmusicxx), bo ma dzisiaj urodziny. Specjalnie dla ciebie dałam Cody'ego ^^ Haha, najlepszegoo <3
Damn, to chyba najgorszy rozdział do tej pory. Ale przynajmniej docenicie poprzednie i następne xD Mam nadzieję, że mimo wszystko wam się podoba i będziecie komentować. A właśnie. Dzięki za komentarze i obserwatorów, to mi daje potwornego kopa, żeby pisać. Jesteście najlepsi ;D
Oczywiście zachęcam do dalszego komentowania i dodawania do obserwujących. A jeśli chcecie to polecajcie mojego bloga innym, będę bardzo wdzięczna ;P
A jeśli nie chce Ci się komentować to kliknij chociaż reakcję, zajmie ci to sekundę, a dla mnie znaczy bardzo wiele. (: 
NN pojawi się jakoś koło 11.08 (maksymalnie), bo wyjeżdżam na podbój polskiego morza xD

Miłych wakacji! 

wtorek, 17 lipca 2012

Chapter 6

Zacisnęłam zęby. Próbowałam pogodzić się z myślą, że nikt mi nie pomoże, a typ zrobi to, co chce. Zaczął uśmiechać się jak wariat, w jego oczach było szaleństwo. I wtedy coś się zmieniło. Ktoś złapał go od tyłu za szyję i zaczął ode mnie odciągać. Mój wybawiciel zaczął bić go po twarzy, a potem gdzie popadnie. Ten nie pozostawał mu dłużny i skutecznie odpierał ataki. Starałam się odejść jak najdalej, ale tak, żeby widzieć rozwój akcji. Z tego wszystkiego dopiero teraz zobaczyłam, kto mnie uratował. Zayn. Niby mnie nie lubi, a tu takie poświęcenie... Kto by pomyślał. W końcu dał temu oblechowi taki wycisk, że tamten zwiał, utykając i przewracając się co chwilę. Czułam, że dłużej nie ustoję, ale musiałam być silna. Nie załamię się przy ludziach. Z policzka wolno sączyła się jeszcze krew, ale to nic; Zayn wyglądał jeszcze gorzej - miał zadrapania od noża, rozcięta wargę i łuk brwiowy. Nie wierzę, że zrobił to dla mnie.
 - W porządku? - zapytał. O dziwo, jego głos był miły. Kiwnęłam tylko głową, bo gdybym powiedziała choć słowo, natychmiast bym się rozpłakała. Zayn wszystko popsuł, bo przygarnął mnie do siebie, przez co nie wytrzymałam. Łzy leciały mi strumieniami, a on znosił to w ciszy i nic nie mówił. Nie mam pojęcia ile tak staliśmy. Musiałam odreagować cały stres, wszystko co zdarzyło
 się do tej pory, włącznie z oszustwem we Włoszech, wyrzuceniem z hotelu, spędzeniem kilku nocy w parku i w końcu ten dzisiejszy napad. Wtedy to, że chłopcy są sławni, zeszło na dalszy plan. I co z tego? Wreszcie dotarło do mnie, że cały czas ryczę, dlatego szybko odsunęłam się od chłopaka i wytarłam oczy rękawem. Powiedziałam cicho "dziękuję i przepraszam". Nic więcej nie mówiliśmy, tylko zgodnie wsiedliśmy na motor; ja z moimi zakupami (mimo że były trochę sponiewierane) i Zayn, który niczego nie kupił. Oczywiście nadal trzymałam się siedzenia, żeby zachować resztki godności, ale chyba niewiele już ich zostało. Ciągle byłam roztrzęsiona. Zawsze starałam się być silna, iść z podniesioną głową i przeskakiwać kłody rzucane mi pod nogi cały czas, ale teraz było tego zdecydowanie za wiele. Czułam szczypanie w rannym policzku. Typowy obraz nędzy i rozpaczy. 


Gdy znaleźliśmy się koło domu, chłopak poszedł wstawić pojazd do garażu, a ja cicho weszłam do budynku. Oczywiście drzwi nie były zamknięte (no bo po co, w końcu to tylko piątka sławnych chłopaków. Kto by chciał ich okraść z prywatnych rzeczy.?). Przemknęłam do swojego pokoju, rzuciłam torby na łóżko i udałam się do łazienki. Wyglądałam jak 7 nieszczęść. Zaczęłam doprowadzanie się do porządku od zmycia strugi krwi. Kiedy byłam już przy końcu, ktoś chicho zapukał do drzwi. To mógł być każdy z nich. Niall - bo był w stosunku do mnie strasznie opiekuńczy, Zayn - bo mógł chcieć skorzystać z lustra w łazience (albo z jakiegoś innego niewytłumaczalnego powodu), Louis - żeby poprawić mi humor, albo Liam - jako ten najbardziej odpowiedzialny, by ocenić sytuację. Znałam ich naprawdę krótko, ale byli łatwi do rozpracowania (przynajmniej częściowo).
 - Wszystko okej? - zapytał. Po chwili dopasowałam brzmienie głosu do tego ostatniego. Liam. Westchnęłam. Czyżbym spodziewała się kogoś innego? No... Nieważne. Nie chciałam, żeby ktokolwiek widział mnie w takim stanie.
 - Słuchaj... Zayn już mi większość opowiedział. Jeśli chcesz to teraz możemy odpuścić ten temat, jednak ranę trzeba przemyć czymś innym niż wodą z kranu. - był tak zdeterminowany, że nigdy by chyba nie odpuścił. Podeszłam do drzwi i odblokowałam zamek. Gdy mnie zobaczył, aż wstrzymał oddech. Jak widać, darowano mu szczegóły. Pozwoliłam zaprowadzić się do kuchni, gdzie na jednym z krzeseł siedział Zayn, a na stole leżała duża apteczka. Poza tym było cicho... Za cicho.
 - Gdzie reszta? - zapytałam Liama, który kazał mi usiąść przy stole i zabrał się do oczyszczania rany wodą utlenioną.
 - Pojechali... yy... załatwić... - zaczął się jąkać, odwracając się do mnie plecami, by opatrzyć rany Zayna. Ten tylko przewrócił oczami i przerwał.
 - Daj spokój, ona wie.
 - Powiedziałeś jej?! - przeraził się Liam. - Przecież wiesz, że Niall sam chciał...
 - Jej nowa koleżanka mnie rozpoznała. - znowu się wtrącił. Powiedział to takim tonem, jakby była to moja wina. Na tym rozmowa się urwała. Nie chciałam słuchać żadnych wyjaśnień, ani tego, jak zwalają winę na nieobecnego kolegę. Owszem, wiedziałam, że to on nie chciał mi nic mówić, dlatego czekałam aż wróci. A stało się to dosyć szybko. Ja i Zayn byliśmy już zaplastrowani i zabandażowani, ale raczej nic nie wskazywało na to, że nasze stosunki się ocieplą. Kiedy byłam już w moim pokoju, usłyszałam, że ktoś dobija się do frontowych drzwi. Przez 5 minut nic się nie działo, co mogło oznaczać tylko to, że Liam wprowadza resztę w szczegóły zaistniałej sytuacji. Później ktoś zapukał do moich drzwi.
 - Proszę. - powiedziałam i do pomieszczenia wszedł Niall ze zmieszaną miną. Już wcześniej postanowiłam, że nie będę się na nich gniewać za ukrycie tego drobnego faktu, że są bożyszczami milionów nastolatek na całym świecie. Z chęcią wysłucham jego wytłumaczenia, dlatego siedziałam z zacięta miną i wpatrywałam się w jakiś punkt na ścianie. Nie byłam aż tak dobrą aktorką, więc musiałam mieć się na baczności.
 - Bardzo jesteś zła? - zaczął. Wzruszyłam tylko ramionami, w obawie, że gdy tylko wypowiem choć słowo, natychmiast zacznę się śmiać. - To może zacznę moje wywody od pytania: Jak mogłaś o nas nie słyszeć?! - miał przy tym tak zdziwioną minę, że nie wytrzymałam i wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem.
 - Długo zamierzałaś mnie tak torturować? - zapytał oburzonym tonem.
 - Tak długo, jak tyko by się dało. - odpowiedziałam już trochę spokojniejsza.
 - Jesteś okrutna. Ale serio o nas nie słyszałaś? Nic a nic? Przecież to niemożliwe, ktoś z twoich znajomych musi nas słuchać.
 - Niestety. Poza tym, mam niewielu znajomych, z czego większość gustuje w innej muzyce. - oznajmiłam.Może trochę przesadzałam i ktoś faktycznie wspomniał mi kiedyś o takim zespole, ale nie było to jakoś szczególnie ważne.
 - To w takim razie ty będziesz pierwszą, która zapadnie na tajemniczą chorobę o nazwie Direction Infection... - powiedział, uśmiechając się przebiegle i zaciągnął mnie do salonu. Tam wydarł się na resztę.
 - Chłopaki! Robimy pojedynczy koncert dla naszej nowej koleżanki! - po chwili całe zoo stało przede mną. Kazali mi usiąść na sofie i czekać. Pobiegli się przebrać, przytaszczyli głośniki (już współczuję sąsiadom...) i cały sprzęt. Zgasili światła i zostawili tylko jedną włączoną lampę z tyłu (nastrój grozy). Postanowiłam, że tak długo, jak będę mogła, pozostanę niewzruszona. Dawali z siebie wszystko (Zayn może trochę mniej), bylebym tylko polubiła ich muzykę. Na wolniejszych piosenkach wszyscy (poza jednym członkiem... kto zgadnie którym?) wlepiali we mnie swoje gały. Poczułam się osaczona. To tak jakby okrążyło cię stado sępów i czekało aż umrzesz. Przez to nie powiem im, co myślę o ich muzyce. A była nawet znośna. Po 2 godzinach skończyli i byli wykończeni. Klasnęłam wolno 3 razy i powiedziałam beznamiętnym tonem:
 - Interesujące. A teraz mi wybaczcie, ale idę robić obiad. - i zostawiłam ich, stojących w osłupieniu. 



Przejrzałam lodówkę i wszystkie szafki, ale nie znalazłam nic, z czego można by było zrobić porządny obiad. Wszystko co udało mi się zebrać to dwie marchewki, jedno jajko, resztka mleka i zwiędły ogórek. Nie jestem aż tak dobrym kucharzem, by zrobić z tego dani godne uwagi.
 - I jak ci idzie? - zapytał Louis, wchodząc do kuchni. 
 - Kiepsko. Weźmiesz kolegów na zakupy? - poprosiłam.
 - Dla ciebie wszystko, skarbie. - odpowiedział i zgarnął ekipę. Cóż, jak widać szybko ładują akumulatory po koncercie. Obawiam się tylko, że posłanie ich wszystkich do supermarketu było złym pomysłem. Ale może niczego nie zniszczą (aż tak bardzo), a ja w tym czasie ogarnę cały ten syf. W końcu to moja praca. Dziwne, że tak szybko mi zaufali. I polubili. Przecież teraz mam dostęp do wszystkiego; nie boją się, że wykorzystam to przeciwko nim? Sami dobrowolnie zaproponowali bym u nich została. Brak im rozrywki, czy jak?

Zaczęłam porządki od salonu. Gdy widziałam ten pokój pierwszy raz, wydawał się całkiem inny. Jeden dzień i już wyglądał, jak po przejściu stada słoni. Posprzątałam to w miarę szybko, jednak chłopaków nadal nie było. Postanowiłam więc pójść za ciosem i zrobić pranie. Przygotowałam się na to psychicznie i ruszyłam po pokojach tej bandy. Pierwszy pokój... Nie wiem, do kogo należał, ale był w miarę czysty. Miał chyba nawet łazienkę. Poszłam sprawdzić czy tam nie walają się jakieś brudne rzeczy. Otworzyłam drzwi... To, co tam zobaczyłam, wprawiło mnie w osłupienie. Nie, to nie była łazienka...
___________
No cześć ^^
Co myślicie? Wiem, to było do przewidzenia, że Zayn ją uratuje. Któż by inny.. xD Mam nadzieję, że Wam się podoba.
Następny dodam maksymalnie za 2 tygodnie (tsa, przed sobotą 28.07, bo znowu wyjeżdżam ;p). Muszę Wam się jednak przyznać, że mam napisane tylko odrobinę z rozdziału 7. Na tym wyjeździe, na którym byłam (jeśli kogoś to interesuje, to była to Oaza Nowego Życia pierwszego stopnia, niedaleko Jeleniej Góry) nie napisałam nic a nic. Sama nie wiem czemu. Dobra, wiem. Brak natchnienia i czasu. Ale teraz może coś się poprawi. Poza tym jestem chora, więc pewnie będę siedzieć w domu.
Oczywiście dziękuję za tyle wejść, obserwacje i komentarze, szczęka mi opadła, jak to zobaczyłam. Dzięki! <3
I ostatnia uwaga - wszystkie zaległości na blogach nadrabiam od wczoraj, ale jest tego sporo, więc czekajcie cierpliwie na mój komentarz. ;D

Miłych wakacji! ;]