ODWIEDZAJCIE 1D-ONE-STEP-TO-HELL.BLOGSPOT.COM

CZYLI MÓJ KOLEJNY BLOG Z OPOWIADANIEM O 1D!

ZAPRASZAM! ♥

sobota, 17 listopada 2012

Chapter 15

O 8:30 skończyliśmy oglądać wszystkie 3 części tej genialnej bajki. Oczywiście żadne z nas nie zasnęło, ciągle mówiliśmy na przemian dialogi. Jeszcze z nikim tak dobrze mi się nie oglądało żadnego filmu. Niall mało się nie popłakał na fragmencie, gdzie Mufasa umiera. Jeśli to nie jest przeznaczenie, to może mnie zabić jednorożec. Szkoda tylko, że Niall o tym nie wie (o przeznaczeniu, nie o jednorożcu). Wyłączyłam odtwarzacz i ruszyłam do kuchni zrobić chłopakom śniadanie. Niall natomiast poszedł ich wszystkich pobudzić (stanął przy schodach i krzyknął, że jeśli kogoś nie będzie na dole za 10 minut, to zrobi najgorszą rzecz jaką tylko można). Kiedy wszystko było już na stole,  stwierdziliśmy z Niallem, że nie będziemy czekać na resztę. Dzięki temu zjemy naleśniki w spokoju. 
Skończyłam jeść, a ich nadal nie było. Nie pojawili się, nawet kiedy Niall skończył jeść. Dochodziła już 9:30, więc jeśli nie chcą się spóźnić, to powinni już dawno tu być. Niall postanowił dotrzymać obietnicy i poszedł obudzić kolegów. Tym razem ja się do tego nie brałam, bo znowu bym kogoś wkurzyła i mogłoby się to gorzej skończyć niż ostatnio (Harry mnie gonił i nie wiem, co by mi zrobił, gdyby nie Niall). Dlatego też czekałam cierpliwie na dole. Z góry słychać było już krzyki i groźby. Po chwili blondyn zbiegł na dół, a za nim pozostała czwórka. Byli cali mokrzy. Aleś się wysilił, Horan, Ja wymyśliłam czołg, a on wziął zwykłe wiadro z wodą? Kto tu jest mało kreatywny? Wkurzeni chłopcy zaczęli jeść śniadanie. Oczywiście robili to wszystko w podwojonym tempie, jednak na nic to się nie zdało, gdyż z domu wyjechali grubo po 10. Było do przewidzenia, że się spóźnią.

Z braku innego zajęcia zaczęłam sprzątać, jednak przed śmiercią na monotonię wybawiła mnie Maddie. Zadzwoniła do mnie i oświadczyła, że będzie za 5 min.
Nie robiłyśmy nic konkretnego, rozmawiałyśmy, wygłupiałyśmy się, oglądałyśmy telewizję... "Mimochodem" zapytałam ją, co się stało, kiedy Zayn ją odprowadził, bo przecież nie wrócił wtedy z wyszczerzem bez powodu. Jednak moja koleżanka powiedziała, że nie ma pojęcia, czemu był w takim nastroju, bo przecież nic się nie wydarzyło (ale widziałam po jej minie, że schlebiło jej to, że Malik był wesoły po tym spacerku). Zrobiłyśmy jeszcze razem obiad, po czym Maddison musiała iść (z ogromnym żalem - myślałam, że się rozpłacze), bo znalazła sobie dorywczą pracę, jako opiekunka do dzieci i zaczynała dyżur po południu. Cóż, podziwiam, ja bym te dzieci pewnie po 30 minutach spaliła na stosie. 


Kiedy chłopcy wrócili, na dworze robiło się już ciemno. Byli zmęczeni i cisi, miałam wątpliwości, czy to na pewno oni. Jednak kiedy rzucili się na jedzenie (dobra, kiedy Niall rzucił się na jedzenie), moje obawy zostały rozwiane.
 - Ciężki dzień? - zapytałam, kiedy wszyscy byli już przy stole.
 - Bywało gorzej. - odpowiedział mi Zayn, a potem jeden przez drugiego zaczęli mi opowiadać o tym, co dzisiaj musieli zrobić i co zniszczyli (lampę, szybę, plastikowy mikrofon i dwa krzesła. Nie wnikam, co się tam działo). Następnie zapowiedzieli, że idą spać, bo chcą mieć siły na jutrzejszy dzień. 
 - A co jest jutro? - oczywiście moja niezawodna pamięć zawsze jest w gotowości (żeby zapominać lub w ogóle nie przyswajać informacji).
 - No jak to co? Pokazujemy ci Londyn! - krzyknął Harry. No tak. Jakże mogłam przeoczyć takie wydarzenie.

Rano standardowo wstałam pierwsza, więc mogłam w spokoju przygotować się psychicznie na dzisiejszy wypad (coś mi mówi, że nie będzie to zwykłe, nudne zwiedzanie). Chłopcy oczywiście mieli lekkie opóźnienie (nie żebyśmy umawiali się na konkretną godzinę, po prostu oni zawsze się spóźniają). Żeby nie rzucać się w oczy, kazali założyć mi czarne okulary (bo to ja jestem gwiazdą z milionem fanek) i bluzę z kapturem. Oni sami chcieli się ubrać na czarno i być jak ninja (wcale by nie zwracali na siebie uwagi), ale wyperswadowałam im ten pomysł. I tak pewnie ktoś ich rozpozna, w końcu chłopcy są dość... charakterystyczni. Wyszliśmy na naszą wycieczkę stosunkowo późno (mieliśmy zacząć rano, a dochodziła 14.). Pojechaliśmy metrem do centrum. Dla mnie to w sumie nic nowego, w Polsce ciągle jeździłam autobusami, ale chłopcy chyba przeżyli traumę. Panował okropny ścisk (atrakcja nr 1- poczuj się jak sardynka w puszce), ludzie dziwnie się na nas patrzyli, ale to pewnie dlatego, że Louis założył na twarz maskę imitującą koński ryj, a Harry ciągle powtarzał, że wszyscy zginiemy i prawie płakał przytulając się do Liama (amator). Postanowiłam udawać, że ich nie znam (prawo dżungli nadal obowiązuje), ale ludzie chyba nie dali się na to nabrać (przez Nialla, który na każdej stacji pytał "Mickey, wysiadamy już?", a kiedy zaprzeczałam, robił oburzoną minę i wyzywał co popadło - najczęściej drzwi i sam pociąg). Jedynie Zayn zachował honor, ponieważ siedział cicho i zawzięcie z kimś sms-ował. Za każdym razem, kiedy jego telefon wydawał dźwięk wiadomości (ćwierkanie ptaków - bardzo męskie), uśmiechał się głupkowato. Wreszcie byliśmy na miejscu, chociaż gdyby nie ja, to chłopcy pojechaliby dalej. Czekając wcześniej na metro, przestudiowałam plan przystanków, bo oni może i mieszkali w Londynie, ale wszędzie jeździli samochodem. Dobrze, że chociaż wiedzieli, że w mieście funkcjonuje metro. Wyszliśmy na powierzchnię i mogliśmy zaczynać. Tak więc moja mała wielka przygoda właśnie się rozpoczęła...
___________
Dobry :D
WOW. Jak chcecie, to potraficie komentować. No coś takiego. Czyli rozumiem, że żeby zdobyć +15 komentarzy muszę kogoś zabić? Spoko, uwielbiam to robić. Co wy na to, żeby w następnym odcinku Harry na serio wpadł pod pociąg? (Żartowałam, zabiję go, jak nie będzie 15 komentów. Podejmujecie wyzwanie? xD)
Ale dzięki za komenty i nowych obserwatorów! :)
Trololol, odcinek byłby wcześniej, gdyby ten pomiot patologii mi nie przeszkadzał. Podziękować dreamsx33 xD
A ja Wam się pochwalę ;D W czerwcu na 99% cisnę na szkolną wycieczkę... do Londynu! Mam zamiar porwać Horana, a dreamsx33 mi pomoże :D Mwahah! Rozwalimy to miasto xD
Wgl to czuję się zaszczycona, że czytają to osoby, które nie są fanami. Kurde, na serio aż tak Wam się to podoba? <3

Dobra, to teraz trochę komercji.
Wbijać tu => historia-malej.pinger.pl, blog Zuzy ♥
I tu, jeśli mało Wam komedii. Serio. => i-hope-it-gives-you-hell.blogspot.com

Aha, zapraszam na mojego Twittera, szerzę patologię, ale co tam. Ja jestem otwarta, szukam przyjaciół, więc każdemu odpisuję ^^ Więc follow me, poziomki! => @_TheSimpsonizer

Adijos.


next: 1-2.12.12

sobota, 3 listopada 2012

Chapter 14

Trochę to smutne, że tak mało osób zastosowało się do mojej prośby o komentarze. Sądziłam, że mam więcej czytelników, no ale cóż... Enjoy.
_______
Rano, kiedy się obudziłam, było już dosyć późno. Z cichą nadzieję, że chłopcy jeszcze śpią, zeszłam na dół. Niestety, wszyscy byli już w salonie, jednak siedzieli w głuchej ciszy i patrzyli na siebie nawzajem z poważnym wyrazem twarzy. Coś przegapiłam?
 - Czeeść... - przywitałam się niepewnie, stając w drzwiach. Rozejrzałam się. Kogoś brakowało.
 - Gdzie Harry?
 - Też chcielibyśmy wiedzieć. - odpowiedział mi Zayn. Popatrzyłam pytająco na resztę.
 - Zniknął. Rano go nigdzie nie było, ale wszystkie jego rzeczy zostały. Nawet telefon! - powiedział Liam grobowym tonem. Czemu się tak martwią? Może chłopak chciał spróbować porannego joggingu, albo poszedł do sklepu po bułki?  Cóż, chyba tylko ja nie rozumiem powagi sytuacji, jednak żeby się nie skompromitować, przybrałam zatroskany wyraz twarzy.
 - Jejku, więc co się mogło stać? - rzuciłam pytanie w próżnię. Mało się przy tym nie roześmiałam. Już dawno wiedziałam, że jestem marną aktorką. Nikt mi jednak nie udzielił odpowiedzi; wszyscy byli pogrążeni we własnych myślach. Chwilę później ktoś zadzwonił do drzwi. Chłopcy zerwali się, by je otworzyć, przez co stratowali mnie w przejściu. Teraz będę mieć pełno siniaków i będę wyglądać jak biedronka. Poszłam za nimi, żeby zobaczyć, kim jest nasz gość. Liczyłam, że zastanę scenkę łzawego powitania z Harry'm, który postanowił jednak wrócić (i ma te bułki, bo wtedy nie będę musiała iść do sklepu). Niestety to nie był on. Nie było nikogo, tylko jakiś liścik pod samymi drzwiami. Czyżby ktoś tu miał cichego wielbiciela?
 - Niall, podnieś to. - poprosił Louis.
 - Nie, ty podnieś. - Niall popatrzył na Zayna błagalnym wzrokiem.
 - Ja tego nie dotknę, niech Liam to zrobi. - i spojrzenia wszystkich skierowały się na Liama. Przepchnęłam się między nimi.
 - Ja to zrobię, tchórze. Mogę wam to też przeczytać, jeśli tak bardzo boicie się jednego listu. - Weszliśmy do domu i skierowaliśmy z powrotem do salonu. Rozpakowałam kopertę i wyciągnęłam pojedynczą kartkę. Litery nie były pisane ręcznie, tylko powycinane z różnych gazet i poprzyklejane. Ktoś ma wyobraźnię. Zaczęłam czytać.
 - Najukochańsze One Direction. - milusi wstęp, tylko rzygnąć tęczą. - Nie martwcie się o swojego kolegę, ponieważ my się nim zaopiekowaliśmy. Wieczorem do was wróci. Iks o, iks o. - zakończyłam. Teraz pytanie: co to może znaczyć? Czyżby Harry wreszcie znalazł sobie jakichś znajomych? Niemożliwe staje się możliwe. Popatrzyłam na resztę; mieli sceptyczne miny, jakby ten uroczy list ich nie przekonał, że z ich kumplem wszystko w porządku. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam robić różne rzeczy w domu.
Wieczorem usłyszeliśmy serię dzwonków do drzwi. Tym razem to ja otworzyłam (prześcignęłam wszystkich, żądam pucharu!).
 - Polecony. - oznajmił gostek w czerwonej czapce i poprosił mnie o autograf (kazał potwierdzić odbiór, ale ja żyje marzeniami), po czym wrócił do swojego firmowego busa. Paczka była duża - sięgała mi do bioder - i ciężka. Chłopcy stwierdzili, że jej nie uniosą, więc ją potoczyli (kwadratowe pudło, no brawo). W salonie zaczęli ją otwierać, mimo że wieczko było z boku. Stwierdzili, że to nie problem, bo niby co może stamtąd wysypać? Tak więc wzięli ogromny nóż (ale chyba tylko ja poczułam się zagrożona) i powoli zaczęli rozpakowywać przesyłkę. Następnie otworzyli karton. W środku było... drugie pudełko, podpisane: WRÓCIŁ. Je również otworzyli. Gapiliśmy się w otępieniu na zawartość. Malik nie wytrzymał i puścił pawia za kanapę. Reszta nie była zdolna do jakiegokolwiek ruchu. W kartonie... były zwłoki. Rozczłonkowane zwłoki. Widać było wyraźnie kędzierzawą czuprynę i długie palce u rąk. Harry. W pewnym momencie z pudła wypadła jakaś mała biała kulka, wylądowała z plaskiem na podłodze i zaczęła się powoli toczyć w stronę moich butów, zostawiając za sobą mokry ślad. Chwila, czy to jest oko? Przyjrzałam się uważniej: tak, to definitywnie było oko, z zieloną tęczówką i rozszerzoną (może ze strachu?) źrenicą. Nie wiem czemu, ale ten widok niesamowicie mnie rozbawił. Reszta śledziła w napięciu drogę oka Harry'ego, a ja rechotałam w najlepsze. W pewnym momencie Niall zerwał się z miejsca.
- Słodki ziemniaku, toż to cukierek lodowy w polewie! - i rzucił się na kulkę. Wszyscy jak na komendę krzyknęli przeraźliwe: "NIE!", które zabrzmiało trochę jak okrzyk cheerleaderek na meczu. Jednakże było już za późno- Niall żuł już w najlepsze swojego "cukierka". Zayn ponownie wypuścił na wolność zawartość swojego żołądka. Louis położył się na podłodze i płakał, wymachując pięściami, a Liam dopingował Nialla, krzycząc ciągle: "Żryj, Horan!". Natomiast ja zaczęłam śmiać się jeszcze głośniej. Śmiałam się i śmiałam i śmiałam...

Otworzyłam oczy i usiadłam wyprostowana na łóżku. Spojrzałam na zegarek: czwarta rano. Rozejrzałam się wokół siebie, po czym opadłam bezwładnie na poduszki.
 - To tylko sen... Tylko sen... - powtarzałam te słowa niczym zaklęcie, ale wcale nie pomagały uspokoić galopującego tętna. Już nigdy więcej nie zjem rewelacji kulinarnych Harry'ego, zwłaszcza na wieczór. Wcisnął mi pomidory w czekoladzie po raz ostatni. Cóż, przynajmniej się na nim zemściłam w pewien sposób. Stwierdziłam, że już nie zasnę, więc postanowiłam wykorzystać chwile spokoju i obejrzeć jakiś film. Zrobiłam sobie herbatę i zaczęłam przeszukiwać płyty. Tyle ciekawych filmów, a tak mało czasu...
 - Czemu nie śpisz? - podrzuciłam w górę trzymane płyty, kiedy usłyszałam to pytanie. Puls ponownie mi przyspieszył (i płyty wylądowały na mojej głowie...). Mówiłam, że przez niego kiedyś dostanę zawału. Jednak Niall zdawał się tego nie widzieć. Podszedł bliżej. Starałam się wyrzucić z głowy scenę, kiedy konsumuje Stylesowe oko.
 - Mogłabym zapytać o to samo ciebie. - odparłam. Mam nadzieję, że nie usłyszał, jak bardzo drży mi głos. Wybrałam film animowany, który widziałam tysiące razy. Niall nie odpowiedział mi na pytanie, ale zaoferował się, że potowarzyszy mi w trakcie seansu. Odpaliłam odtwarzacz i usiadłam na kanapie, na której on już siedział. Rozbrzmiała piosenka na wstęp.
 - Król lew? - zapytał, na co ja przytaknęłam. - Super, uwielbiam to! - oznajmił rozentuzjazmowany i rozsiadł się wygodniej. Niall... gdzieś ty był całe moje życie?!
_________
Yoł!
KOCHAM ten odcinek. Mam nadzieję, że Wam też się podoba ;D. Taki trochę Halloweenowy. Kto się bał? ;> xD Ogólny pomysł podsunęła mi dreamsx33, więc brawa dla niej, poziomki!

Dobra, trochę się zawiodłam.. 9 komentarzy? A 30 obserwatorów + kilka osób, które nie obserwują, ale czytają. DZIĘKI BARDZO 
-.- (ale szczere podziękowania dla komentujących ♥). Nawet nie wiem, czy powinnam publikować teraz ten rozdział, bo jest dzień wcześniej, mimo mojego postanowienia. Ale ja Was tak lubię... ;]
No, ale mówi się trudno. Liczy się jakość, prawda?
Ile komentarzy dla tego odcinka? No proszę Was, zróbcie mi miły prezent na zakończenie długiego weekendu ;c

Rock me, rock me!
Hit the pedal, heavy metal, show me you care!
<= kocham ten fragment xD

Cheers xxx

next: 17-18.11 ;)